sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 2

Umiesz kłamać? To dobrze, bo właśnie musisz okłamać samą siebie, że wszystko się ułoży.
   
   Resztę nocy spałam spokojnie wtulona w Kryspina, sen nie powrócił jednak pozostanie on na długo w mej pamięci. Otworzyłam oczy jednak szybko zamknęłam je z powrotem, do moich oczu dostawały się rażące promienie słoneczne wpadające przez okno do mojego pokoju, nie miałam siły wstawać, byłam nie wyspana i zmęczona a wszystko to że przez sen który śnił mi się dzisiejszej nocy, nadal nie mogę zrozumieć co mógł on oznaczać. Ospale sięgnęłam po telefon na którym zegar wskazywał prawie 8. Kryspin, który został ze mną w nocy zapewne już jest w pracy. Zmusiłam się do wstania i udałam się do łazienki, w lustrze zobaczyłam dziewczynę, z wymęczonym spojrzeniem, zaszklonymi oczami i bólem wyrysowanym na ustach, czy ja naprawdę nie mogę zaznać choć trochę szczęścia, czy to takie trudne? pytałam sama siebie, oczekując że dostane odpowiedź, obiecałam sobie że będę twarda jednak takie momenty jak chociażby ten sen wytrącają mnie z równowagi spokoju i poczucia chwilowego szczęścia zamieniając w smutek i przywracając wspomnienia. Wzięłam długą kąpiel po której poczułam się wyraźnie lepiej, wysuszyłam włosy i nałożyłam makijaż aby zatuszować ślady nie wyspania, ubrałam się i zeszłam na dół gdzie zapach pysznej porannej kawy unosił się w powietrzu. O dziwo Kryspin siedział właśnie w kuchni czytając jakąś gazetę i popijając kawę.
- Zrobiłem ci kanapki i kawę - powiedział nie odrywając wzroku od gazety.
Wypaliłam wyłącznie krótkie "dzięki" i usiadłam przy stoliku na przeciwko niego, jeżeli tak mają wyglądać nasze codzienne relację to ja chyba podziękuje, z nim nawet pogadać normalnie nie można, jak nie praca to telefon a jak nie telefon to praca. Upiłam łyk kawy, wzięłam do ręki jedną z kanapek kiedy w tym momencie Kryspin złożył gazetę i odłożył ją na bok patrząc na mnie dość nie typowym wzrokiem.
- Powiesz mi co ci się śniło ?- zapytał.
-A ty nie powinieneś być już w pracy ? - palnęłam w nadziei że uniknę odpowiadania na jego pytanie.
Tak myślałam że kiedy do tego dojdzie, przecież chciał wiedzieć dlaczego w środku nocy musi mnie uspokajać jak jakiegoś nawiedzonego człowieka któremu śnią się koszmary.
-Praca może poczekać, obiecałem Adamowi że będę się tobą opiekował a co to wydarzyło się w nocy lekko mnie zaniepokoiło - spojrzał na mnie troskliwym spojrzeniem.
W tym momencie odniosłam wrażenie że wrócił dawny Kryspin, troskliwy, opiekuńczy, z którym można normalnie porozmawiać miałam tylko nadzieję że nie powrócił tylko na chwilę, że nie rzuci się zaraz w wir pracy i znowu zapomni o moim istnieniu. Teraz wiedziałam że mogę mu wszystko powiedzieć a on mi pomoże i pocieszy, ufałam mu, w końcu znałam go od dziecka.
- Śnił mi się wypadek moich rodziców - zaczęłam - najdziwniejsze było to że siedziałam w aucie tego faceta który ten wypadek spowodował jednak nie mogłam zobaczyć jego twarzy, krzyczałam żeby się zatrzymał ale to było na nic a potem nastąpiło uderzenie...
Nastąpiła cisza, Kryspin popatrzył na mnie współczującym wzrokiem, chciał coś powiedzieć jednak w tym samym momencie zadzwonił mój telefon a na wyświetlaczu pojawiła się Sara, no tak kompletnie zapomniałam że byłam z nią umówiona, chwyciłam telefon i pobiegłam do swojego pokoju, Sara zaproponowała że przyjdzie po mnie, podałam jej dokładny adres a gdy tylko się rozłączyła zaczęłam czegoś co mogłabym ubrać, nie lubiłam się stroić tak więc wybranie czegoś odpowiedniego nie zajęło mi dużo czasu, jakieś 5 minut później byłam już gotowa, przeczesałam tylko włosy ręką i zbiegłam na dół.
-Dokąd się wybierasz ? - zapytał Kryspin.
-Wczoraj poznałam dziewczynę - Sarę, jest Polką, umówiłyśmy się na zakupy - powiedziałam upijając ostatni łyk swojej kawy.
-Chciałem cię dzisiaj zabrać do ośrodka.
-Nie ma problemu, powiedz mi tylko gdzie mam przyjść - powiedziałam.
-Dortmund Brockel o 15, poradzisz sobie ? - zapytał z troską.
Tak naprawdę nie miałam pojęcie o czym on mówi ale miałam nadzieję że Sara będzie wiedzieć gdzie to jest i wskaże mi drogę.
-Jakoś zjadę - powiedziałam uśmiechając się.
Do drzwi zadzwonił dzwonek, podbiegłam do Kryspina i pocałowałam do w policzek a następnie ruszyłam w stronę drzwi, przywitałam się z Sara i obie ruszyłyśmy przed siebie. Czas spędzony razem z mijał szybko lecz bardzo miło i sympatycznie, rozmawiałyśmy na przeróżne tematy śmiejąc się na zmianę. Ogromnie się cieszę że poznałam kogoś takiego jak Sara, nie spodziewałabym się że mogę spotkać kogoś takiego.
Po 3 godzinach chodzenia po sklepach, obładowane zakupami postanowiłyśmy odpocząć w jakieś kawiarni, zdałam się na Sarę ponieważ doskonale znała najlepsze miejsca w tym mieście. Po chwili zadzwonił mój telefon, dzwonił Kryspin który chciał powiedzieć tylko abym nie przychodziła w miejsce o którym mówił rano oraz że wróci późno ponieważ musi coś załatwić. Może to i lepiej wcale nie miałam ochoty nigdzie iść a zwłaszcza do jego pracy gdzie pewnie musiała bym poznawać sporą ilość Niemców, to nie dla mnie.
-Zabieram cię dzisiaj na dyskotekę - palnęła w pewnym momencie Sara.
-Dokąd ? - spytałam zaintrygowana.
-Jest tutaj w Dortmundzie świetny nocny klub, pójdziemy się trochę rozerwać, zgódź się proszę - patrzyła na mnie błaganym wzrokiem, nie miałam serca odmówić.
-Kryspin wraca późno więc nawet pewnie nie zauważy że mnie nie ma, zgoda - uśmiechnęłam się.
Sara aż podskoczyła z radości, również cieszyłam się z tego że gdzie wyjdę, tak naprawdę nie chodziłam nigdy na żadne dyskoteki, jedynie ogniska czy krótkie wypady wraz z przyjaciółmi bez alkoholu czy innych używek, Adam zawsze dbał abym nie stała się taka jak on w moim wieku, wieczny imprezowicz który miał ciągle kaca, a alkohol oraz papierosy były jego najlepszym przyjacielem zaraz po Kryspinie. Około 15 pożegnałyśmy się z Sarą przed kawiarnią i każda ruszyła w swoją stronę, znałam już drogę do domu więc nie było potrzeby aby mnie odprowadzała. O 19 miała po mnie przyjść a następnie razem miałyśmy udać się do klubu. Miałam więc 4 godziny aby się przygotować, wróciłam do domu w którym panowała totalna cisza, po części byłam do tego przyzwyczajona, ponieważ nawet jak mieszkałam w Polsce rzadko kiedy mogłam zastać Adama w domu, nawet w nocy znikał gdzieś i wracał nad ranem wykończony, nigdy jednak nie chciał powiedzieć co robi. Zrobiłam sobie coś do jedzenie a następnie zamierzałam włączyć tv jednak zrezygnowałam, przecież tu nawet nie będzie żadnego polskiego kanału. Usiadłam na swoim łóżku w laptopem na kolanach, sprawdziłam pocztę oraz parę innych stronek, udało mi się przez chwilę porozmawiać z Blanką na skype, cieszyłam się że słyszę głos przyjaciółki, tęskniłam za nią i mimo że poznałam Sarę z którą bardzo dobrze się dogadywałam chciałam aby Blanka była tutaj przy mnie. Brakowało mi kogoś bliskiego, z kim miałabym porozmawiać bez względu na porę  dnia, czy nocy. Kryspin był cały czas poza domem, i nie miałam z kim spędzać czasu. Dochodziła 17.30 kiedy pożegnałam się z przyjaciółką. Wzięłam szybko prysznic a następnie stałam przed szafą zastanawiając się co ubrać, po kilku przymiarkach wybrałam w końcu jakiś  zestaw. Wysuszyłam włosy , uczesałam je i nałożyłam makijaż.  Miałam dziś świetny humor, byłam strasznie podekscytowana tym że chodź raz będę się bawić jak normalna nastolatka. Spojrzałam na zegarek, i miałam jeszcze chwilkę dla siebie. Wyszłam na balkon, aby odetchnąć chwilę świeżym powietrzem. Nie byłam na nim długo, gdyż usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko ubrałam buty, wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy i  otworzyłam drzwi. Przede mną stała brunetka, z rozpuszczonymi włosami. Przywitałam się z nią, obdarzyłam uśmiechem i razem poszłyśmy w kierunku klubu.
Idąc na imprezę miałam tylko jeden cel - dobrze się bawić. Wyrwać się z poczucia realności, rozpocząć zupełnie nową przygodę. Pierwszy raz szłam na prawdziwą nocną dyskotekę.
- Zapowiada się noc pełna wrażeń - uśmiechałam się na samą myśl o planach, atrakcjach jakie mnie czekają.
Noc była ciepła, po około 15 minutach byłyśmy na miejscu. Już niebawem rozpocznie się długo oczekiwana zabawa mająca na celu zmienić wszystko.Muzyka grała. W środku była masa osób.  Na samym wejściu zostałyśmy poczęstowane piwem. To mój pierwszy raz gdy pije alkohol. Zdawałam sobie jednak sprawę, że jeżeli nie wypije to wyjdę na sztywną i nikt nie będzie chciał ze mną rozmawiać. Postanowiłam szybko wypić swoją puszkę. Kiedy jakiś chłopak sięgnął po mój kieliszek, zaprotestowałam, jednak bez powodzenia- kieliszek był już napełniony, nie chciałam wyjść na dziwoląga, dlatego wypiłam od razu całą zawartość. Po pierwszym kieliszku były kolejne, a razem z Sarą piłyśmy bez opamiętania. Impreza coraz bardziej się rozkręcała. Wraz z Sarą królowałyśmy na parkiecie, tańczyłyśmy cały czas, nie czułam zmęczenia, miałam w sobie pełno energii, alkohol który buzował w mojej głowie sprawiał że czułam się jak na skrzydłach. Pierwszy raz czułam się tak beztrosko i swobodnie. Mijały godziny, a my sączyłyśmy drinki  bawiąc się świetnie. Nie przejmowałam się niczym, wszystkie smutki i troski wyparowały jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, chciałam aby ten stan trwał wiecznie.
   Nad ranem klub świecił pustkami, po kątach leżało parę osób którzy najwyraźniej nie mogli oprzeć się snu. Siedziałyśmy z Sarą przy barze popijając ostatnie drinki, muzyka ucichała z każdą minutą. Postanowiłyśmy opuścić klub, lekko chwiejącym krokiem szłyśmy ulicami Dortmundu budzącego się do życia, prawie nie rozmawiałyśmy, żadna z nas nie miała na to siły, w pewnym momencie skręciłyśmy w jedną w ciemnych uliczek nie wiedziałam dokąd idziemy, nie byłam tutaj nigdy wcześniej.
-Dokąd idziemy ? - spytałam, spoglądając na Sarę zmęczonym wzrokiem.
-Zobaczysz - odpowiedziała krotko.
Postanowiłam więcej o nic nie pytać mimo tego iż byłam ciekawa dokąd zmierzamy. Po jakiś 15 minutach znajdowałyśmy się przed starym dużym budynkiem,  weszłyśmy do środka przez okno, następnie po schodach udałyśmy się na górę gdzie znajdowało się średniej wielkości pomieszczenie w którym poustawiane były jakieś krzesła, stolik na którym leżały puszki po piwie, paczka papierosów i butelki z wodą,  a nawet kanapa  na której leżał koc, w oddali znajdował się balkon o ile można to tak nazwać.
-To stara cegielnia, mój drugi dom - powiedziała siadając na kanapie.
-Drugi dom ? Dlaczego ? - zapytałam lekko zmieszana.
-Bo nie chce wracać do tego idealnego domu, w którym muszę być grzecznym dzieckiem, dobrze się uczyć i przestrzegać manier - powiedziała odpalając papierosa - to nie dla mnie, moi rodzicie nie widzą tego że ja się duszę w tym ich świecie, dla nich najważniejsze jest co powiedzą inni, jaką będą mieć opinie na nasz temat, nie ważne czy ja jestem szczęśliwa, ważne żeby było tak jak oni sobie tego życzą. - mocno zaciągnęła się dymem a następnie powoli wypuszczała go z ust, po czym kontynuowała swoją opowieść.
-Dlatego też większość dni spędzam tutaj, w klubach, czy po prostu w parku gdzie spotkałam ciebie, tutaj jest tak jak ja chce, nikt nie mówi mi co mam robić, sama decyduje kogo poznaje nikt nie dyktuje mi warunków.
-A co na to twoi rodzice ?
-Nawet nie zauważają że mnie nie ma, pracują dzień i noc, teraz są wakacje więc tym bardziej nie zawracają na mnie uwagi, zostawiają tylko durne karteczki że wrócą późno albo na drugi dzień i pieniądze żebym mogła sobie coś kupić.Czuję się jak bym w ogóle nie miała rodziców, nie mam rodzeństwa przez co czuje się samotna i odrzucona,nigdy od żadnego z nich nie usłyszałam szczerego"kocham cię", nigdy tak naprawdę nie mogłam się przytulić do taty, jeżeli już z nimi rozmawiałam to ciągle mnie pouczali, mówili co mam robić dlatego też cieszę się że poznałam ciebie - uśmiechnęła się a ja odruchowo się do niej przytuliłam.
-A co z twoimi rodzicami ? dlaczego się tutaj przeprowadziłaś ? - spytała znowu wciągając dym do płuc.
-Moi rodzice zginęli w wypadku trzy lata temu, właśnie w Niemczech, dlatego też nienawidzę tego kraju, mieszkałam z bratem jednak musiał wyjechać do pracy, więc Kryspin zaoferował że mogę mieszkać u niego tutaj, nie byłam to tego optymistycznie nastawiona jednak nie miałam wyjścia, brat nie pozwolił by mi samej zostać w Polsce, nie znam języka więc gdyby nie ty siedziałabym całymi dniami sama w domu nudząc się.
-Czeka nas super spędzony czas razem - powiedziała, okrywając na kocem.
Byłyśmy zmęczone więc po chwili spałyśmy głębokim snem. Obudziłam się po kilku godzinach jednak wydawało mi się jak by minęło tylko 5 minut, otworzyłam oczy i zobaczyłam Sarę siedzącą obok  mnie z butelką wody w ręku.
-Jak się czujesz ?  -spytała podając mi butelkę.
-Beznadziejnie - powiedziawszy to, cicho się zaśmiałam, lecz nie na długo gdyż okropny ból przeszył moje ciało, upiłam dość duży łyk wody który ukoił suchość w gardle.
-Żałujesz tej imprezy ? - spytała.
-Chyba żartujesz, nigdy w życiu nie bawiłam się lepiej, dla takiej imprezy jestem w stanie nawet przeżyć znowu tego ogromnego kaca - zaśmiałam się jednak zrozumiałam że to był błąd -Która godzina? - spytałam rozglądając się w poszukiwaniu mojej torebki w której znajdował się telefon.
-Dochodzi 7.
-Więc mam jakąś godzinę aby wrócić do domu nie zauważona - powiedziałam ziewając.
-Idziemy ? 
Przytaknęłam, zaczęłyśmy się zbierać, wypiłyśmy jeszcze jakieś dwie butelki wody które znajdowały się w pobliżu, zabrałam swoje rzeczy, poprawiłam lekko makijaż oraz przeczesałam włosy ręką, ruszyłyśmy w stronę domu, po jakiś 10 minutach wyszłyśmy na drogę z której potrafiłam już  samodzielnie trafić do domu, pożegnałyśmy się a następnie każda poszła w swoją stronę.
Starałam się wejść do domu najciszej jak potrafiłam, przekręciłam klucz w drzwiach prawie nie słyszalnie, zdjęłam buty opierając się o ścianę, nadal męczył mnie kac który powodował lekkie zawroty głowy, na palcach skierowałam się w stronę schodów aby jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju, jednak nie udało mi się to tak jak planowałam. W salonie stała grupka mężczyzn, zapewne piłkarzy których wzrok został skierowany na mnie wraz z Kryspinem którego się najbardziej obawiałam, nastała krępująca cisza a powietrze stało się tak gęste że miałam wrażenie że zacznę się dusić.
-Gdzie byłaś ? - spytał poważnym tonem, w jego oczach widziałam złość.
-U Sary - to była jedyna, mądra odpowiedź na jaką było mnie stać, nie zdołałam wymyślić czegoś bardziej przekonywującego, mój mózg się tymczasowo wyłączył.
-Nie mogłaś zadzwonić, napisać ? dzwoniłem całą noc - ostatnie słowa wypowiedział prawie krzycząc, kompletnie nie zwracając uwagi na to że w tym samym pomieszczeniu znajdują się obcy ludzie.
-Myślałam że nie zauważysz że mnie nie ma, byłeś ostatnio zbyt zajęty - zaczęłam się głupio tłumaczyć.
-To źle myślałaś - odpowiedział szorstko - Masz 15 minut aby się ogarnąć, jedziesz z nami.
-Chyba żartujesz ? - powiedziałam zirytowana.
-No chyba że wolisz żebym zadzwonił do Adama i powiedział o wszystkim, a on straci pracę żeby przyjechać i zaopiekować się swoją nieokrzesaną siostrą - powiedział z ironią - tylko ubierz coś wygodnego, a najlepiej weź coś na przebranie. 
 Miałam ochotę wykrzyczeć mu w twarz że nie mam ochoty nigdzie z nim jechać, zachowywał się jak by miał rozdwojenie jaźni, jeszcze wczoraj był miły a teraz najchętniej wyrzucił by mnie z domu, nie rozumiałam jego zachowania, jednak nie chciałam się kłócić a przede wszystkim nie chciałam żeby zadzwonił do Adama, nie chciałam go martwić, nie mówiąc nic udałam się do łazienki gdzie wzięłam szybki prysznic aby poczuć się choć trochę lepiej, bolała mnie głowa, byłam nie wyspana i obolała a nawet nie mogłam położyć się i pospać tylko musiała słuchać tego kogoś kogo jeszcze nie dawno uważałam za przyjaciela. Związałam włosy w kok, pomalowałam rzęsy tuszem, następnie wybrałam jakieś ciuchy a do torebki schowałam dodatkową bluzkę i spodenki na wszelki wypadek, nie miałam pojęcia co wymyślił Kryspin. Zeszłam na dół, usłyszałam tylko ciche wymruczenie pod nosem "nareszcie" oczywiście Kryspina, wszyscy wyszli na zewnątrz wsiadając do swoich aut, swoją droga to dość dziwne że nie zauważyłam tych aut wracając do domu, chyba alkohol nawet na mój wzrok źle podziałał. Całą drogę przebyliśmy w milczeniu, nie miałam ochoty z nim rozmawiać, oparłam głowę o szybkę i zamknęłam oczy, nim się obejrzałam byliśmy na miejscu, wyszłam z samochodu idąc za Kryspinem w pewnym momencie przyłączyło się do mnie trzech piłkarzy, polaków, przynajmniej tak mi się wydawało, kojarzyłam ich twarze z meczów reprezentacji które oglądałam z Adamem.
-O widzę że tutaj kogoś męczy kac morderca - odezwał się jeden z nich - współczuję ci dziewczyno tego dzisiejszego treningu - powiedział głupio się uśmiechając.
-Co proszę ? jakiego treningu ? - popatrzyłam na niego ze zdziwieniem.
-Dobrowolski powiedział że na pobiegasz dzisiaj trochę z nami, za karę - powiedział drugi, bodajże nazywał się Lewandowski ale imienia nie pamiętałam.
-Nie zmusi mnie do tego - powiedziałam ze złością. 
W tym samym momencie znajdowaliśmy się w budynku, piłkarze pomachali mi a następnie zniknęli w jakiś drzwiach zapewne była to szatnia, szłam przed siebie aż w końcu dotarłam do drzwi za którymi znajdowało się boisko. Zauważyłam Kryspina rozmawiającego z jakimś facetem, podeszłam i usiadłam na ławce obok nich, założyłam okulary a z torebki wyciągnęłam słuchawki, w tym momencie na boisko wbiegło kilkunastu piłkarzy, chciałam założyć słuchawki aby nie słyszeć ich śmiechów oraz choć trochę odpocząć jednak podszedł do mnie Kryspin.
-Wstawaj, dzisiaj biegasz z nimi a potem pobawisz się w podawanie piłek - powiedział z szyderczym uśmiechem.
-Nie mam najmniejszego zamiaru - wypaliłam.
-Czyli jednak mam zadzwonić do Adama ? 
Byłam na niego tak zła że miałam ochotę połamać mu ten cudowny nosek a w jego umięśniona klatę która była skryta pod koszulą powbijać szpilki. Wstałam ze złością, założyłam słuchawki i wyminęłam Kryspina uderzając o jego bark, czułam wzrok wszystkich piłkarzy na sobie, facet z którym przed chwilą gadał Kryspin krzyczał coś do nich po niemiecku. Chciałam aby ten dzień jak najszybciej się skończył.


 __________________________________
no hej :D
z wielkim trudem ale w końcu napisałam ten rozdział, mam nadzieję ze się będzie podobał,
mnie osobiście podoba się średnio ;x
jeżeli komuś się spodoba mój blog i chciałby być informowany o nowościach niech zapiszę się w zakładce informowani ;*
będę wdzięczna za szczere komentarze po przeczytaniu ;*

środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział 1

 Tęsknota- zmienia każdy dzień w rok.

    Od śmierci rodziców minęło 3 lata, mimo upływu czasu nadal za nimi tęsknie, nic nigdy nie zdoła wypełnić pustki po ich stracie. Zostały mi tylko setki wspomnień oraz zdjęć, oddała bym wszystko żeby móc przytulic się nie nich i powiedzieć jak bardzo ich kocham. Mieszkam teraz z bratem, który porzucił swoje plany, marzenia o studiach aby móc się mną opiekować. Mieszkamy w małym mieszkaniu na Warszawskim Mokotowie, właściwie to mieszkaliśmy, teraz  tylko czekam na Kryspina który zabiera mnie do Niemiec, mój bart musi wyjechać do Norwegi, do pracy, nie może mnie zabrać ze sobą jak też nie pozwoli zostać mi tutaj samej, jego najlepszy przyjaciel Kryspin zaproponował że mogę zamieszkać u niego, jedynym problemem jest to że on mieszka w Niemczech a dokładniej w Dortmundzie gdzie jest menadżerem klubu piłkarskiego, szczerze nienawidzę tego kraju oraz wszystkiego co z nim związane ale chwilowo nie mam innego wyjścia, mam tylko cichą nadzieję że Kryspin przeniesie się za jakiś czas do innego klubu. Wyjeżdżam już za parę godzin, zostawiam za sobą wspaniałe lata dzieciństwa, szkołę, liceum, każde miejsce w którym lubiłam przebywać, park w którym bawiłam się z tatą, basen na którym spędzałam większość wakacji z przyjaciółmi, może za bardzo się rozczulam, w końcu  jeszcze kiedyś tutaj wrócę, jednak gdy patrze na te wszystkie pudła stojące w moim pokoju w których spakowane są moje rzeczy, moje całe życie, wspomnienia w moich oczach pojawiają się łzy. Już raz przeprowadzałam się do Niemiec jednak nie skończyło się to zbyt dobrze, mam nadzieję że tym razem będzie lepiej. Chociaż i tak nic nigdy nie sprawi żebym choć trochę polubiła ten kraj. Czeka mnie jeszcze pożegnanie z przyjaciółmi i bratem, będzie mi ich cholernie trudno tutaj zostawić, będzie brakować mi tego spokoju i opanowania Blanki oraz narwanego i lubiącego pakować się w kłopoty Kacpra, mam nadzieję że zobaczę ich za niedługo i że wrócę kiedyś to tego kraju, do Polski.
- hej Lenka nie płacz - powiedziała jak zawsze spokojna i opanowana Blanka ocierając przyjaciółce łzy - kochamy cię, będziemy często dzwonić a może nawet kiedyś cię odwiedzimy prawda Kacper ? - powiedziała spoglądając na chłopaka który nie odpowiedział tylko przytulił obie dziewczyny do siebie.
-Kocham was moje śliczne, i choćby któraś z was wyjechała na inny kontynent i mielibyśmy się nigdy nie zobaczyć zawszę będę was kochał i nigdy o was nie zapomnę - powiedział a z naszych oczu popłynęły kolejne łzy.
Znowu los zabiera najważniejsze dla mnie osoby, oddziela mnie od nich wprawiając w niepewność czy aby kiedykolwiek ich jeszcze zobaczę, jestem już tak jak by przyzwyczajona do cierpienia, łzy stały się moją codziennością, to niesprawiedliwe, chciałbym zaznać choć trochę szczęścia z ludźmi których kocham i którzy są dla mnie jak powietrze.
-Masz do mnie dzwonić z każdą sprawą i o każdej porze rozumiesz ? - powiedział Adam patrząc na mnie swoim opiekuńczym wzrokiem. Przytaknęłam i wtuliłam się w jego tors, tym razem starałam się nie płakać, czułam jak łzy gromadzą się w moich oczach oraz jak ściska mi gardło, jednak powiedziałam sobie że jestem silna i muszę wziąć się w garść nawet jeśli smutek rozrywa moje serce od środka. Po raz ostatni przytuliłam się do Blanki, Kacpra oraz Adama a następnie udałam się za Kryspinem do samolotu.
Lecąc wysoko nad chmurami myślałam o swoim życiu, o tym co mnie spotkało i co jeszcze może mnie spotkać. Mam 18 lat, zero planów na życie, studia czy jakąkolwiek pracę, moim marzeniem było zostać profesjonalną tancerką, miałam swój zespół, cotygodniowe próby jednak po śmierci rodziców porzuciłam swoją pasję, to właśnie mama rozwijała we mnie miłość do tańca, to ona zaprowadziła mnie na pierwszą próbę, gdy odeszła wszystko straciło sens. Z rozmyślania wyrwał mnie głos stewardesy dziękującej za lot, wzięłam swój podręczny bagaż i ruszyłam do wyjścia, zabraliśmy wraz z Kryspinem swoje walizki a następnie udaliśmy się do taksówki. Kocham Kryspina jak brata i wydaję mi się że on też traktuje mnie jak swoją młodszą siostrę jednak w tym momencie miałam ochotę go zabić, nie zwracał totalnie na mnie uwagi, był pogrążony w swoim tablecie lub telefonie który ciągle dzwonił od kąd wysiedliśmy z samolotu, nie pomyślała bym że ktoś może być tak pochłonięty pracą a zwłaszcza Kryspin, facet który parę lat temu imprezował 24 godziny na dobę, który mówił że biurowa praca to nudziarstwo a ludzie którzy pracują w biurach to jakieś roboty które codziennie powtarzają ten sam schemat dom-praca-dom. Jak najbardziej na miejscu jest tutaj powiedzenie że ludzie się zmieniają. Po około 15 minutach byliśmy na miejscu, Kryspin pokazał mi swoje całe mieszkanie, które było naprawdę cudowne, nowocześnie urządzone, przestrzenne i odpowiednio dobrane kolorystycznie, nie pomyślałabym że Kryspin może mieć tak dobry gust, najwidoczniej nie znam go tak dobrze jak mi się wydawało,w przeciwieństwie do niego, dobrze mnie znał przez co wiedział jak urządzić mój pokój, od razu mi się spodobał, zawsze marzyłam aby mieć taki pokój a teraz ono się spełniło, przynajmniej jedno.
- Mam nadzieję że będzie ci się tutaj dobrze mieszkało, w lodówce znajdziesz coś do jedzenia, ja wrócę wieczorem, jak by coś to dzwoń - powiedział Kryspin i pocałował mnie w czoło a następnie zniknął w drzwiach. Postanowiłam rozpakować swoje rzeczy, jednocześnie zastanawiałam się co będę robić. Dochodziła 16 kiedy moje wszystkie ubrania znajdowały się w szafie. Była to tylko ich część ponieważ reszta zostanie przywieziona wraz z innymi rzeczami, postanowiłam wziąć prysznic, poczułam się od razu lepiej, zmęczenie minęło pod wpływem zimnej wody. Przebrałam się a potem zrobiłam herbatę, siedząc w kuchni z kubkiem w ręce zastanawiałam się co by tu zrobić, postanowiłam pójść na spacer, miałam nadzieję że nie zgubię się i nie będę musiała nikogo pytać o drogę, zresztą to nierealne, nie znam żadnego słowa w tym języku, nie uczyłam się go, wolałam angielski który umiem bardzo dobrze, niemiecki  jak dla mnie to język szatana, nie rozumiem jak można mówić w tym języku no ale cóż kto co lubi. Dopiłam herbatę, założyłam trampki i wyszłam z domu zamykając drzwi na klucz. Szłam powoli uliczkami Dortmundu, mijałam ludzi wracających z pracy, dzieci bawiące się na dworze, wracające ze szkół oraz ich plotkujące mamy.
Dotarłam do parku, usiadłam na ławce zakładając słuchawki na uszy, siedziałam przez chwilę gdy w pewnym momencie zaważyłam obok siebie czyjś cień, podniosłam głowę i zauważyłam stojącą przede mną dziewczynę która powiedziała coś po niemiecku, odruchowo odpowiedziałam krótkim "co?" dziewczyna uśmiechnęła się i usiadła obok mnie.
- Jesteś Polką ? - spytała.
- Tak - odpowiedziałam zdejmując słuchawki z uszu.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę że cię spotkałam, w końcu ktoś z kim mogę pogadać po Polsku a nie tym strasznym niemieckim.
- Też nie lubię niemieckiego, ogólnie całego tego kraju i wszystkiego co z nim związane - powiedziałam.
- To dlaczego tutaj jesteś ? - spytała lekko zdziwiona.
- Sytuacja mnie do tego zmusiła, może ci kiedyś opowiem - powiedziałam z uśmiechem - a mogę wiedzieć o co pytałaś ?
- Pytałam czy masz zapalniczkę, ale to już nie ważne, jestem Sara - podała mi rękę uśmiechając się.- może chcesz żebym pokazała ci Dortmund ?
- Ja Lena, bardzo chętnie przynajmniej nie będzie mi się nudzić.
- Przy mnie na pewno nie będzie ci się nudzić - powiedziała, pewna siebie po czym wstała i ruszyła przed siebie. Spędziłyśmy razem bardzo miłe popołudnie, Sara pokazała mi miasto, byłyśmy też na lodach, nie brakowało śmiechu i wygłupów, ogromnie się cieszę ze się poznałyśmy, czuję że mogłabym się z nią zaprzyjaźnić, jest taka zabawna i wszędzie jej pełno, zna całe to miasto jak własną kieszeń, umówiłyśmy się na następny dzień na zakupy. Wróciłam do domu zadowolona jak nigdy, Kryspina jeszcze nie było, zrobiłam sobie kolację, wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka, byłam zmęczona więc sen nadszedł szybko.
Obudziłam się siedząc w czyimś samochodzie który pędził jak szalony, z jakiegoś powodu nie widziałam kierowcy samochodu nie mogłam na niego spojrzeć, zaczęłam poznawać drogę którą jechaliśmy, zbliżaliśmy się do mostu, nie wiedziałam czemu ten most wydawał mi się znajomy, samochód pędził coraz szybciej i szybciej, moje serce biło jak szalone, czułam ogromny strach, ciążyło na mnie przeczucie że zaraz coś strasznego się wydarzy, wjechaliśmy na most, samochód jechał z niewyobrażalną prędkością, czułam jak by moje serce rozrywało moją klatkę piersiową ze strachu, wtedy zobaczyłam samochód jadący prosto w naszą stronę, zaczęłam głośno krzyczeć aby się zatrzymał, mój krzyk był przerażający, samochód ani trochę nie zwolnił, przed nami zobaczyłam znajomy samochód a w środku dwie osoby - moich rodziców, nastąpiło uderzenie.
Obudziłam się cała zalana potem, do mojego pokoju wpadł Kryspin od razu mnie przytulając i powtarzając że to tylko sen, wtuliłam się w jego i zaczęłam płakać, to było takie realne...

____________________________________________________
no to mamy pierwszy rozdział ;D
może się komuś spodoba.
proszę o szczere komentarze ;)

wtorek, 23 kwietnia 2013

Prolog

    Śmierć wpisana jest w naszą ludzką, kruchą naturę. Jednego dnia śmiejemy się, rozmawiamy z innymi nieświadomi tego że możemy nie dożyć następnego poranka, że możemy zasnąć i nigdy więcej się nie obudzić. W młodym wieku nikt nie myśli o śmierci, każdy żyję przekonaniem że przychodzi ona dopiero na starość, że nie dotyczy ona ludzi młodych i pięknych, jednak ona puka do naszych drzwi w najmniej odpowiednich momentach, nie zwraca uwagi na wiek, wygląd, stan majątkowy czy na fakt że pozbawi kogoś rodziny, zabiera ważnych dla nas ludzi, ludzi których kochamy i których potrzebujemy. Zabiera ich pozostawiając w naszych sercach ból, pustkę, tęsknotę oraz pytanie " Dlaczego właśnie oni?".
    Mam dopiero 15 lat. Bóg odebrał dwoje najwspanialszych ludzi jakich znałam, odebrał mi autorytet dzięki któremu nauczyłam się wielu wspaniałych rzeczy, który nauczył mnie jak być dobrym człowiekiem. Odebrał mi kogoś do kogo zawsze mogłam przyjść i się wyżalić. Tęsknoty jaka wypełnia moje serce nie da się opisać. Ból oraz pustka która gości w moim sercu jest tak ogromna że nic nie jest w stanie tego opisać, nawet ilość łez jaką do tej pory wylałam.Tak bardzo tęsknie, tak bardzo mi ich brakuje.
   To oni dali mi życie, zbudowali dom pełen miłości, troszczyli się o mnie,opiekowali mną, sprawili że moje dzieciństwo było najcudowniejszym okresem w moim życiu. A teraz te same osoby leżą w dwóch drewnianych trumnach przysypywanych piaskiem i zakrytych marmurową płytą. Nigdy więcej nie zobaczę ich uśmiechów, nie zobaczę koloru ich oczu które uwielbiałam, nie usłyszę ich głosów które były dla mnie ukojeniem w trudnych chwilach, nie usłyszę jak na mnie krzyczą jak się o mnie troszczą, nie poczuję zapachu ich perfum, nie przytulę...A to wszystko przez jeden kraj, jedno miejsce, głupią pracę, deszcz, most i faceta który chciał zaszpanować szybkością swojego porsche. Na myśl o tym po moich policzkach  rzewnie spływają kolejne łzy.
- Żegnaj mamo, żegnaj tato.

____________________________________________________