niedziela, 26 maja 2013

Informacja.

Witam was moi kochani ;*
Mam dla was trochę smutną wiadomość a mianowicie muszę zawiesić bloga na jakiś czas, prowadzę drugi blog który założyłam wcześniej, na początku udawało mi się jakoś pisać rozdziały na zmianę jednak teraz mam ogromne problemy z napisaniem i dodaniem rozdziału na jeden blog a co dopiero na dwa, mam zbyt  dużo nauki, czas poprawiania ocen itp. Obiecuję że wrócę tutaj jak tylko skończę tamto opowiadanie lub po prostu w wakacje gdzie będzie znacznie więcej wolnego czasu. Wrócę na pewno ponieważ mam bardzo fajny pomysł na to opowiadanie i chcę je skończyć. Mam tylko nadzieję że nie stracę czytelników i będę miała dla kogo wracać. ;) Serdecznie zapraszam was do czytania mojego drugiego bloga o Łukaszu Piszczku ;)  http://livee-love-laaugh.blogspot.com/ 
Pozdrawiam,  raaspberryy ;*

czwartek, 23 maja 2013

Rozdział 5

 Chodź ze mną po szczęście, albo po szaleństwo.

   Obudziłam się gdy zegar wskazywał parę minut przed 7. Nie chciało mi się już spać, a do śniadania zostały jeszcze 2 godziny więc postanowiłam pójść pobiegać. Wzięłam prysznic a następnie ubrałam coś odpowiedniego. Wyszłam z hotelu i kierowałam się w stronę pobliskiego parku który widniał w oddali. Biegałam ścieżkami, słuchając muzyki i przyglądając się innym ludziom spacerującymi wraz ze swoimi zwierzakami. W pewnym momencie przystanęłam na chwilę aby złapać oddech, spojrzałam w okół i lekko zaniepokoił mnie ten widok, dopiero po chwili uświadomiłam sobie że kompletnie nie wiem gdzie jestem. Biegłam cały czas przed siebie co jakiś czas skręcając w jaką boczną ścieżkę, nie zwracając uwagi na to dokąd biegnę. Chciałam spytać kogoś o drogę jednak to nie był dobry pomysł ponieważ nawet nie wiedziałam o co miałabym spytać, nie zwróciłam uwagi na nazwę naszego hotelu czy tez ulicę na której się znajduje. Okropnie żałowałam że zamiast telefonu zabrałam MP4. Nie wiedziałam która jest godzina, ile zostało mi czasu zanim Kryspin zabije mnie po raz kolejny, nie miałam pojęcia w którą stronę się udać, byłam totalnie bezradna. Po krótkim namyślę postanowiłam iść przed siebie w nadzieji na to że trafię na którą z dróżek które pamiętam lub na którąś z tych z których widać hotel. Nie okazało się to zbyt łatwe, najpierw parę razy znalazłam się w tym samym miejscu, potem prawdopodobnie znalazłam się po drugiej stronie parku, biegałam wszystkimi możliwymi ścieżkami i ich kombinacjami jednak żadna nie prowadziła do hotelu, byłam już okropnie zmęczona, usiadłam na pobliskiej ławce aby trochę odpocząć, myślałam nad tym co powinnam teraz zrobić, byłam już na każdej ścieżce ale żadna nie doprowadziła mnie do hotelu a przecież jakoś musiałam się tutaj znaleźć, owszem park był ogromny ale wydawało mi się nie oddaliłam się tak bardzo od hotelu aby się zgubić a jednak. Spojrzałam w bok aby rozejrzeć się za kimś kto potencjalnie  mógł by mi wskazać drogę do jakiegokolwiek hotelu, może udało by się że był by to ten w którym nocowałam, nie było jednak nikogo, nikt nie biegał, nie było nikogo na spacerze z psem, totalna pustka. Jednak po lepszym przyjrzeniu się zobaczyłam to co pragnęłam zobaczyć od dłuższego czasu, hotel - mój hotel którego szukam, nie rozumiem tego jak mogłam go wcześniej nie zauważyć. Pobiegłam jak najszybciej przed siebie prostą ścieżką która doprowadziła mnie przed hotel. Ogromnie się cieszyłam że w końcu się odnalazłam. Wbiegłam do środka kierując się od razu do windy. Gdy tylko drzwi się otworzyły, szybko weszłam do środka, gdzie spotkałam Kryspina oraz Szczęsnego, chciałam się wycofać jednak było już trochę za późno.
-Gdzie ty byłaś dziewczyno ?! - zapytał Kryspin prawie krzycząc.
-Pobiegać - odpowiedziałam zmieszana.
-3 godziny ?! - powiedział jeszcze bardziej unosząc głos.
-Nie krzycz - tym razem to ja podniosłam głos, miałam dość tego że traktuje mnie jak małe dziecko które trzeba pilnować i któremu trzeba mówić co ma robić. - Zgubiłam się - powiedziałam trochę ciszej.
Szczęsny się zaśmiał, Kryspin uśmiechnął się pod nosem nic nie mówiąc. Zirytowana spojrzałam na Szczęsnego, który powstrzymywał śmiech zagryzając wargi. Miałam ich obydwu dość, ciekawy czy gdybym się nie pojawiła do wieczora czy by ich to tak bawiło.
-Zjedź coś i się przebierz, zabieram cię gdzieś - powiedział Kryspin poważniejszym tonem.
W tym momencie drzwi windy się otworzyły, wyszłam jak najszybciej kierując się w stronę mojego pokoju i nie patrząc nawet w stronę Kryspina oraz Szczęsnego. Weszłam do pokoju rzucając się na łóżko, leżałam patrząc w sufit, nagle zadzwonił mój telefon, wyjęłam go z pod poduszki, na wyświetlaczu pojawiła się Blanka, strasznie ucieszyłam się że dzwoni.
-Blanka kochanie ty moje ! - wykrzyknęłam po odebraniu.
-Tak teraz kochanie, ale odezwać to się nie mogłaś - powiedziała zirytowana - znalazłaś sobie kogoś w tych Niemczech i o starych przyjaciołach już zapomniałaś i nawet zadzwonić nie raczysz - skończyła oburzona.
-Zbyt dużo się działo, przepraszam - zaczęłam - nie mieszkam już w Dortmundzie a w Londynie nie pytaj czemu bo sama tego nie wiem. Poznałam Szczęsnego - powiedziałam z ogromnym entuzjazmem i intrygą w głosie.
-I mówisz mi to dlatego że masz super plan jak go poderwać ponieważ ci się mega zajebiście podoba- powiedziała.
Blanka znała mnie bardzo dobrze i zawsze potrafiła poznać czy coś knuje.
-Nie do końca, nie podoba mi się, po prostu jest w nim coś co mnie intryguje, i dlatego będzie mój - powiedziałam stanowczo.
-Lena a jeśli się zakochasz ? - spytała.
-To nie dla mnie, ja po prostu trochę się nim pobawię a potem go rzucę, żadnej miłości, przywiązania, zero uczuć, wyłącznie dobra zabawa.
-A jeśli go zranisz ? i przy okazji siebie - spytała z troską.
-Spokojnie nic takiego się nie wydarzy - uspokoiłam ja.
-Pamiętaj że cię ostrzegałam.
-Tak jest, mamo - powiedziałam śmiejąc się - pozdrów i wyściskaj ode mnie Galasa i powiedz mu że za nim tęsknie, zadzwonię za niedługo, kocham cię - powiedziałam naciskając czerwoną słuchawkę.
Udałam się do łazienki gdzie wzięłam prysznic, ubrałam się  , zrobiłam lekki makijaż i upięłam włosy. Byłam gotowa kiedy zadzwonił Kryspin mówiąc że czeka na mnie w samochodzie. Nie zdążyłam nawet nic zjeść no ale cóż, może uda mi się go wyciągnąć na miasto. Zamknęłam drzwi swojego pokoju i zeszłam na dół, minęłam recepcję i wyszłam z hotelu, od razu zauważyłam Kryspina siedzącego w swoim czarnym audi r8, kompletnie miałam pojęcia skąd ono się tutaj wzięło w ciągu zaledwie jednej nocy, zdałam sobie sprawę jak bardzo nie ogarniam Kryspina i tego co się wokół niego dzieje, i również z nim. Wsiadłam do samochodu i zapięłam pas,  Kryspin bez słowa odpalił silnik i ruszył przed siebie.
-Dokąd jedziemy ? - zapytałam przerywając ciszę panującą w samochodzie.
-Jedziemy obejrzeć jakieś mieszkania, nie możemy przecież wiecznie nocować w hotelu - powiedział uśmiechając się w moja stronę.
Naprawdę go nie rozumiem, nie rozumiem jego psychiki i zachowania, raz rzuca piorunami i jest zły na cały świat a chwilę później miły i spokojny i nawet się uśmiecha, wydaję mi się że coś lub ktoś powoduje te jego ciągłe zmiany nastrojów i muszę się dowiedzieć kto. Najpierw to a potem Szczęsny no chyba że uda mi się pogodzić te dwie rzeczy. Dojechaliśmy na miejsce, nawet nie zauważyłam kiedy minęła cała ta droga, wysiedliśmy z auta a przed nami ukazała się duża kamienica, udałam się do środka za Kryspinem, weszliśmy za trzecie piętro a tam Kryspin otworzył drzwi do jednego z mieszkań. Mimo że mieszkanie nie było do końca urządzone od razu mi się spodobało, bardzo przypominało mi to w którym mieszkaliśmy w Dortmundzie, dlatego tak chciałam mieszkać właśnie tutaj.
-I jak podoba ci się ? - spytał Kryspin schodząc po schodach.
-Jest super - odpowiedziała krótko.
-Za jakieś dwa lub trzy dni będziemy mogli się wprowadzić - powiedział.
Cieszyłam się że nie będziemy musieli zbyt długo przebywać w hotelu, zawsze to lepiej mieć swój własny pokój, kuchnie i własną lodówkę z której w każdej chwili można coś wziąć. Odruchowo przytuliłam się do Kryspina, brakowało mi tego, jego ramion w których zawsze mogłam znaleźć schronienie i czuć się bezpiecznie, oczywiście zdawałam sobie sprawę że zaraz zamieni się w marudzącego potwora jednak chciałam aby ta chwila trwała jak najdłużej. Po chwili oboje usłyszeliśmy głośne odgłosy mojego brzucha, no tak w końcu nie jadłam nic od rana więc miał prawo upominać się o swoje. Oboje zaczęliśmy się śmiać.
-Mam spotkanie za godzinę, więc w tym czasie możemy coś zjeść- powiedział uśmiechając się.
-Jestem na tak - odpowiedziałam z entuzjazmem.
Wyszliśmy z mieszkania udając się do samochodu, po drodze obserwowałam okolicę mojego przyszłego mieszkania, dużo zieleni, krzewów i drzew, cisza i spokój w okół. Z tego co zauważyłam kamienica położona była na obrzeżach Londynu dlatego panował tutaj cichy i spokojny nastrój, z dala od zgiełku i hałasu wielkich aglomeracji. Po około 20 minutach znajdowaliśmy się przed restauracją Clarke's. Udaliśmy się do środka gdzie kelner wskazał nam wolny stolik na końcu pomieszczenia w dość zacisznym i przytulnym miejscu. Zamówiliśmy coś do jedzenia, nie znam zbyt angielskiej kuchni więc zdałam się na Kryspina w nadzieji że podadzą nam coś w miarę normalnego co da się zjeść. Moje obawy były zbędne, danie jak najbardziej mi smakowało. Przez cały ten czas zamieniłam z Kryspinem parę zdań, nie miałam nawet o czym z nim rozmawiać. Dawniej mogliśmy rozmawiać godzinami a tematów wciąż nie ubywało, teraz kilka pytań, kilka prób podjęcia dyskusji jednak bez skutku, Kryspin wciąż wpatrzony był w telefon na który co jakiś czas przychodziły wiadomości, totalnie mnie ignorował co mnie irytowało. Chciałam wstać i powiedzieć że chciałabym wrócić do domu kiedy do restauracji wszedł Szczęsny od razu kierując się w naszą stronę. To zapewne z nim Kryspin był umówiony na spotkanie, postanowiłam zostać, może przynajmniej dowiem się czegokolwiek na temat przeprowadzki tutaj. Szczęsny przywitał się siadając na przeciwko mnie. Od razu zaczęli rozmawiać na temat piłki nożnej, dowiedziałam się że Kryspin od teraz jest menadżerem Szczęsnego i że ten będzie dość stałym gościem w naszym domu. Ucieszyłam się ponieważ to po części pozwoli mi wykonać mój plan. Nie miałam ochoty słuchać ich dalszych rozmów, założyłam na uszy słuchawki włączając piosenki jak najgłośniej, patrzyłam na ludzi którzy znajdowali się w restauracji jak i na ludzi idących ulicą, co jakiś czas spoglądałam w stronę Szczęsnego jednak był zbyt zajęty rozmową aby to zauważyć.
W pewnym momencie prawdopodobnie zadzwonił telefon Kryspina, natychmiast wziął go ręki i wyszedł na zewnątrz aby odebrać. To była moja szansa aby porozmawiać z Wojtkiem. Zdjęłam słuchawki z uszu i spojrzałam w jego stronę.
-Jak długo znasz Kryspina ? - spytałam.
-Poznałem go na zgrupowaniu kadry przed euro.
-Jak to się stało że on dla ciebie pracuje - zadałam kolejne pytanie, upewniając się że Kryspin w dalszym ciągu rozmawia przez telefon.
-Zwolniłem swojego menadżera, zadzwoniłem do Kryspina aby polecił mi kogoś, okazało się że planuje się przenieść na stałe do Londynu więc zaproponowałem współpracę na co od razu się zgodził.
-Posłuchaj, mam problem a jednocześnie prośbę, od jakiegoś czasu Kryspin zachowuje się dziwnie, nie jest sobą i ma jakieś dziwne huśtawki nastroju, cały czas tylko laptop czy telefon, nie da się z nim nawet normalnie porozmawiać na inny temat niż piłka nożna, chcę dowiedzieć się co lub kto jest tego przyczyną - powiedziałam uśmiechając się zachęcająco.
-I co chcesz zrobić ? Szpiegować go ? - zapytał.
-Jeśli będzie trzeba - odpowiedziałam - To jak zgadzasz się ?
Szczęsny milczał przez chwilę zastanawiając się, patrzyłam na niego chcąc usłyszeć odpowiedź i nerwowo spoglądając w stronę drzwi wejściowych.
-Mam nadzieję że nie będę tego żałował - odpowiedział uśmiechając się.
Ogromnie się ucieszyłam, udało mi się połączyć rzeczy na których zdobyciu mi zależało, dowiem się co jest przyczyną zmiany Kryspina jednocześnie zbliżając się do Szczęsnego.
Zobaczyłam Kryspina wchodzącego do środka.
-Uwierz mi nie będziesz, przyjdź do hotelu dziś o 20, mój pokój znajduje się na przeciwko Kryspina - powiedziałam szybko, nie zdążyłam powiedzieć nic więcej ponieważ Kryspin usiadł przy stoliku. Postanowiłam wrócić do domu, pożegnałam się i wyszłam z restauracji, kierując się w drogą którą wskazał mi Kryspin jednocześnie obmyślając każdy najmniejszy szczegół mojego planu.

_____________________________________________________________________
przepraszam za tak długą nieobecność i za jakoś rozdziału która zadowalająca nie jest ;x
mam zbyt dużo nauki i kompletny brak czasu na cokolwiek.
następny rozdział dodam prawdopodobnie gdzieś początkiem czerwca bo wątpię że uda mi się wcześniej, jednak będę się starać. ;)
mam nadzieję że się komuś spodoba ;d



sobota, 11 maja 2013

Rozdział 4

Czasami trzeba zamknąć pewne rozdziały i mimo tego że bardzo chcielibyśmy je dalej pisać to po prostu nie możemy, o niektórych sprawach trzeba zapomnieć, sprawić by stały się przeszłością.

   Obudził mnie dźwięk kropli deszczu obijających się o parapet, nie miałam siły ani ochoty wstawać i rozpoczynać kolejnego dnia mojego jak że żałosnego życia, za sprawą przeprowadzki byłam zła i smutna a pogoda jeszcze bardziej pogłębiała mój ponury nastrój. Z ogromną niechęcią otworzyłam oczy by po chwili znów je zamknąć. Miałam ochotę zakryć się kocem i zacząć płakać jak małe dziecko. Codziennie od nowa uświadamiam sobie, że nie tak miało wyglądać moje życie. Wszystko jest inaczej niż zaplanowałam, inaczej niż bym chciała. ciągle jest źle, ciągle tracę to na czym mi zależy. Jednak postanowiłam być twarda i nie załamywać się, muszę stawić czoła przeciwnością losu, nie mogę być osobą wiecznie nieszczęśliwą i rozpaczająca, nie mogę wiecznie użalać się nad sobą i swoim losem, wole być pozbawiona jakichkolwiek ludzkich uczuć i obojętna na wszytko co dzieje się wokół mnie. To właśnie, ja wymęczona przez życie, olana, zostawiona i opuszczona od dziś  pozbawiona skrupułów, poczucia winy, smutku czy żalu, nie obchodzi mnie to że będę pozbawiona człowieczeństwa a moje serce będzie zimne i skamieniałe, nie będę więcej cierpieć i płakać a to w tym momencie jest najważniejsze.
Otworzyłam ponownie oczy tym razem z bardziej skutecznym skutkiem, wstałam z łóżka i udałam się do łazienki gdzie wzięłam długą kąpiel, następnie ubrałam  jakieś luźne ciuchy, zeszłam na dół. Kryspina nie było, zastałam wyłącznie pełno kartonowych pudeł a w których zapewne znajdowały się wszystkie rzeczy, salon jak i kuchnia świecił pustkami, dosłownie wszystkie rzeczy takie jak obrazy, figurki czy zdjęcia zostały spakowane. Upiłam łyk soku pomarańczowego z lodówki w  której jak zwykle nie było nic co nadawało by się do jedzenia, jednak w tym momencie i tak nie miałam na nic ochoty.  Zobaczyłam karteczkę przyczepioną do lodówki na której pisało że samolot mamy o 19, mam spakować wszystkie swoje rzeczy do kartonów a ubrania do walizki które wezmę ze sobą. No jak bym nie wiedziała, tylko szkoda że Kryspin nie mógł mi tego powiedzieć osobiście albo przynajmniej zadzwonić  a nie  zostawiać samą w domu i pisać jakąś głupią karteczkę. Ubrałam buty oraz słuchawki na uszy, deszcz chwilowo przestał padać jednak mimo tego nie zapowiadało się na to aby wzeszło słońce, zamknęłam drzwi i ruszyłam przed siebie.
Wokół panowała szarość, zazwyczaj tłoczne ulice Dortmundu teraz były puste, nie było spacerujących kobiet z dziećmi oraz samych dzieci bawiących się na placach zabaw czy w parku, w dzisiejszym dniu to miasto wydawało się kompletnym  miejscem bez życia. Kierowałam się w stronę starej cegielnie w nadziei  na to że  spotkam tam Sarę, skręciłam w uliczkę po której łatwo było mi trafić w odpowiednie miejsce, weszłam przez to samo okno przez które wchodziłyśmy z Sarą następnie po schodach skierowałam się na górę gdzie znajdowało się pomieszczenie z balkonem o ile można tak to nazwać. Nadal panował tutaj taki sam bałagan jak kilka dni temu, wokół pełno puszek i butelek, oraz papierków z chipsów itp, tak jak myślałam znalazłam tutaj Sarę, spała na fotelu owinięta w koc, nie chciałam jej budzić ponieważ znając ją wróciła niedawno z  imprezy na której wypiła dość sporo, już wtedy gdy ja postanowiłam wrócić do domu  była mocno wstawiona. Na stoliku zauważyłam paczkę papierosów oraz zapalniczkę, wzięłam jednego i udałam się balkon, po drodze przez przypadek uderzyłam w butelkę stojącą obok stolika jednak nie obudziło to Sary. Spoglądając na obrzeża Dortmundu, na niebo pokryte szarością oraz na krople deszczu które ponownie zaczęły spadać w dół paliłam papierosa zaciągając się coraz mocniej z każdym kolejnym buchem.
-Lenka ? co ty tutaj robisz słońce ? - usłyszałam znajomy głos z zza pleców. Zgasiłam papierosa wyrzucaj go przed siebie. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętą i pełną optymizmu dziewczynę, nie było po niej widać oznak zmęczenia czy kaca wręcz przeciwnie była radosna i wypoczęta, jak zawsze od kąd ją poznałam, a teraz musiałam opuścić ją i ponownie zostawić samą w świecie w którym zapewne nikt nie chciał by żyć. Wypuściłam powietrze po czym bez słowa podeszłam i z całych sił przytuliłam Sarę.
-Zaczynasz mnie martwić - powiedziała stanowczo -  powiesz mi co się stało ? - spytała łagodniejszym tonem.
Nie wiedziałam od czego zacząć, nie było tego tak wiele po prostu musiałam jej powiedzieć że się wyprowadzam jednak te słowa były tak cholernie trudne do wypowiedzenia, miałam wrażenie jakby moje gardło zaciskało się broniąc się  w ten sposób od wypowiedzenia tych słów.
-Przeprowadzam się do Londynu - powiedziałam czując ukłucie w sercu,  moje oczy się zaszkliły, jednak obiecałam sobie rano - zero łez tak więc szybko otarłam oczy ręką, spojrzałam na Sarę która stała bez ruchu.
-Ale dlaczego ? - w jej głosie słychać było smutek.
-Wczoraj po imprezie zastałam Kryspina który powiedział tylko że przeprowadzamy się bo nie jest już menadżerem Borussii, nie wiem nic poza tym bo potem zaszył się w swoim pokoju a rano go już nie było. O 19 mam samolot do Londynu - powiedziałam spuszczając wzrok.
-No tak, czyli znowu zostanę sama - powiedziała siadając na fotelu ukrywając twarz w rękach.
-Nie zostaniesz sama, będę przyjeżdżać jak tylko będę mogła, będę dzwonić - podeszłam i usiadłam obok niej przytulając się do niej.
-Albo mam pomysł  - powiedziałam z optymizmem - jedź ze mną do Londynu.
-Nie to nie jest dobry pomysł, moje miejsce jest tutaj i zawsze tak będzie
-Ale mówiłaś mi.. - zaczęłam.
-Wiem co mówiłam ale mimo tego nie mogę wszystkiego zostawić z dnia na dzień i tak po prostu wyjechać.
-Rozumiem, ale chcę żebyś wiedziała że ja cię nigdy nie zapomnę, nigdy nie zapomnę tego że cię poznałam, tej pierwszej imprezy dzięki której czułam się jak prawdziwa nastolatka, czułam się tak swobodnie i beztrosko, nigdy tego nie zapomnę, twojej uśmiechniętej buźki i tego że zawsze jesteś taka radosna, mimo że naszych chwil spędzonych razem nie  było tak dużo, te kilka było najwspanialsze i na zawsze je zapamiętam, wspólne wygłupy, śmiech, zdjęcia i rozmowy to były najlepsze dni spędzone tutaj, dzięki tobie stałam się inną osobą i za to ogromie ci dziękuje.
Sara nie odpowiedziała nic tylko ponownie się do mnie przytuliła a ja odwzajemniłam uścisk.
-Mam coś dla ciebie.
Podbiegła do swojej torebki która leżała w kącie, wyjęła z niej wszystko aby mogła szybciej znaleźć to czego szukała, w końcu znalazła i wróciła na fotel trzymając w ręku małe niebieskie pudełeczko.
-Wiem że znamy się kilka dni i żeby powiedzieć że się przyjaźnimy jest zbyt wcześnie, ale gdy zobaczyłam to w sklepie od razu pomyślałam o tobie
Wyjęła z pudełeczka wisiorek który był naprawdę śliczny.
-To tak na pamiątkę naszego poznania się i żebyśmy o sobie pamiętały -  powiedziała po czym przełamała wisiorek na dwie części i wręczyła jedną mnie.
Zdołałam jej po prostu tylko podziękować, nie wiedziałam co mam powiedzieć.
-Chyba powinnaś się zbierać  jeżeli chcesz zdążyć się spakować - powiedziałam po czym wstała.
-Zaczekaj, ja też mam coś dla ciebie - zdjęłam jedną z bransoletek z muliny wykonanych przeze mnie które nosiłam na ręce. - Proszę - uśmiechnęłam się podając Sarze bransoletkę. - Niech przyniesie ci szczęście, a teraz naprawdę muszę lecieć - odetchnęłam głęboko, nie chciałam tego momentu, chciałam spędzić z nią jeszcze choć trochę czasu.
-No to powodzenia w Londynie, wyrwij jakiegoś przystojniaka, zakochaj się na zabój, zabij Kryspina albo nie wiem co z nim zrób ale coś zrób bo normalnie nerwowo nie idzie z facetem wytrzymać, pisz często dzwoń, dalej bądź tak śliczna i zajebista - po skończeniu wyliczania prze Sarę oboje zaczęłyśmy się śmiać.
-Ty również znajdź sobie jakiegoś przystojniaka piłkarza oczywiście, dalej chodź na szalone imprezy ale nie przesadzaj oczywiście, nadal bądź również śliczna, uśmiechnięta i zarażaj wszystkich wokół dobrym humorem i dalej bądź taka słodka i kochana - po skończeniu mojego przemówienia znów obie buchnęłyśmy śmiechem, potem ostatni raz przytuliłam się do Sary i udałam się do wyjścia. Postanowiłam również pożegnać się z Piszczkiem, mimo że nie znałam go praktycznie wcale, łączył nas jedynie plan który i tak nie wypalił no ale mniejsza z tym, polubiłam go i stwierdziłam że z nim też muszę się pożegnać. Aby było szybciej zamówiłam taksówkę która zawiozła mnie w odpowiednie miejsce. Weszłam do budynku kierując się korytarzem w stronę boiska gdy w pewnym momencie usłyszałam znajomy głos z zza pleców.
-Lena ? ty jeszcze tutaj, myślałem że już wyjechałaś- odwróciłam się na pięcie i zobaczyłam piłkarza ,uśmiechnęłam się i podeszłam bliżej.
-Czyli wiesz ?
- Trochę to dziwne że Kryspin zerwał umowę i tak po prostu chce wyjechać - wzruszył ramionami.
-Jak to zerwał umowę ? - popatrzyłam na niego z ogromnym zdziwieniem.
-Powiedział nam o tym na imprezie ale nie powiedział dlaczego, a tak swoją drogą to wybacz ale spaliłem na całej linii, nie udało mi się go upić a tym bardziej zatrzymać dłużej, mam nadzieję że nie miałaś większych kłopotów. - spojrzałam na mnie z troską
-Jak widzisz nadal żyje - zaśmiałam się. Tak w ogóle to Kryspin w końcu chyba zrozumiał że jest zbyt opiekuńczy albo coś w tym stylu bo gdy zastał mnie rano nie powiedział nic o imprezie a jedyne co powiedział to to że się przeprowadzamy. Trochę to dziwne.
-Nawet bardzo. Ale będziesz nas odwiedzać albo przyjeżdżać na mecze no nie ?- spytał z entuzjazmem.
-Nie lubię piłki nożnej ale okej poświecę się - powiedziałam
-No to polubisz - powiedział z ogromnym bananem na twarzy - a teraz wybacz ale muszę lecieć bo zarobie kilka dodatkowych kółek a tego bym nie chciał - powiedział z grymasem. Podszedł bliżej mnie i przytulił mnie a następnie poczochrał moje włosy - Trzymaj się mała - usłyszałam zza pleców jednak nie zdążyłam odpowiedzieć ponieważ zniknął w korytarzu. Wyszłam przed budynek, znów padał deszcz, spojrzałam na zegarek, dochodziła 13 zostało już tylko 6 godzin. Wsiadłam do taksówki i po 20 minutach byłam przed mieszkaniem. Weszłam do środka, zdjęłam buty, od razu udałam się do mojego pokoju i zaczęłam pakować swoje rzeczy, najpierw ubrania, kosmetyki i wszystkie podręczne rzeczy, następnie wszystkie zdjęcia, książki czy filmy poukładałam w papierowych kartonach, po zaledwie 3 godzinach również mój pokój świecił pustkami, usiadłam na ziemi spoglądając na te wszystkie rzeczy, jeszcze zaledwie kilka dni temu taki sam widok był w Polsce, ciekawe ile przeprowadzek czeka mnie jeszcze w życiu. Dochodziła 16 kiedy poszłam wziąć prysznic, pomalować się i ubrać. Schodząc na dół wraz ze swoimi walizkami zauważyłam Kryspina wchodzącego do domu.
-Gotowa jesteś ? - spytał patrząc w moją stronę, nawet nie wpadł na pomysł aby mi pomóc no ale cóż.
-Jak widać - odpowiedziałam krótko w dalszym czasie usiłując zejść po schodach w całości.
-Weź tylko najbardziej przydatne rzeczy czyli zapewne ubrania, reszta zostanie przywieziona jak znajdę mieszkanie - powiedział wymijając mnie na schodach.
-Jak to to ty nie masz kupionego jeszcze mieszkania tam ?
-Chwilowo będziemy mieszkać w hotelu - powiedział znikając w drzwiach swojego pokoju.
No super nie ma to jak mieszkać w hotelu, nie byłam nastawiona do tego z entuzjazmem ale nie miałam innego wyjścia, miałam tylko nadzieję że szybko znajdzie jakieś mieszkanie i nie spędzimy w hotelu zbyt dużo czasu. Ostatni raz spojrzałam na mieszkanie, po czym wyszłam na zewnątrz aby wrzucić walizki do taksówki. Po jakiś 30 minutach byliśmy na lotnisku, gdzie odbyliśmy odprawę bagażowo-biletową następnie przeszliśmy przez bramki kontroli bezpieczeństwa a stamtąd wprost na pokład samolotu. Patrzyłam przez okno na oddalający i znikający między chmurami Dortmund, prze cały lot nie rozmawiałam z Kryspinem, parę razy miałam ochotę wypytać go o każdy szczegół przeprowadzki, chociażby jeden mały powód tego całego zamieszania jednak nasze relacje w ostatnich dniach nie były najlepsze więc na szczere wyznania i opowiadania o swoich problemach nie było szans. Po jakiś dwóch godzinach wylądowaliśmy w Londynie, a już 30 minut byliśmy w drodze do hotelu, później tylko zakwaterowanie i w końcu znalazłam się w swoim pokoju który swoją drogą był bardzo przytulny a na dodatek w moim ulubionym kolorze, myślę że nie będzie mi się tutaj źle mieszkać.Udałam się prosto do łazienki gdzie wzięłam szybki prysznic aby jak najszybciej znaleźć się w łóżku. Założyłam piżamę i chciałam udać się na łóżko jednak zadzwonił Kryspin mówiąc abym przyszła do jego pokoju. Nie miałam najmniejszej ochoty ale wolałam nie robić sobie problemów. Drzwi do jego pokoju były uchylone więc nie pukając weszłam do środka.
-Wampir jesteś czy co że spać po nocach nie możesz - powiedziałam wchodząc do pokoju jednak szybko pożałowałam wypowiedzianych słów, w sypialni Kryspina stał wysoki mężczyzna który na mój widok uśmiechnął się powstrzymując jednocześnie śmiech.
-Chyba nie wyglądam - powiedział uśmiechając się.
-Nie powiedziała bym, gdzie Kryspin ? - spytałam aby jak najszybciej zmienić temat.
-Poszedł po coś na dół - odpowiedział nieznajomy, chociaż nie do końca ponieważ wydawało mi się że gdzieś go już widziałam.
-No tak najpierw do mnie dzwoni a potem zostawia z kimś obcym.
-Wojtek Szczęsny, miło mi - podszedł bliżej i podał mi swoją dłoń.
-Lena Lipska, mi nie - wypaliłam, byłam zła na Kryspina przez co wyżywałam się na innych ludziach no ale bywa.
-Fajna piżama - zaśmiał się
-Fajne nazwisko - wypaliłam unosząc brew do góry.
-O widzę że się już poznaliście - powiedział Kryspin wchodząc do pokoju, jednocześnie przerywając naszą rozmowę.
-Jak widać, tylko po to miałam tutaj przyjść czy jest jakiś bardziej konkretny powód ? - spytałam.
-A ja nie jestem konkretnym powodem ? - powiedział Szczęsny patrząc na mnie.
-Nie ? - spojrzałam w jego stronę, był najwyraźniej lekko rozczarowany. 
-Jutro o 9 masz być gotowa, po śniadaniu cię gdzieś zabiorę - powiedział Kryspin- a teraz możesz iść spać.
Odruchowo uśmiechnęłam się na pożegnanie do Szczęsnego po czym wyszłam z pokoju, wchodząc do mojego który znajdował się na przeciwko, rzuciłam się na łóżko, odechciało mi się spać, przed oczami wciąż miałam Szczęsnego oraz jego uśmiech, zaintrygował mnie, spodobał mi się, jednak nie chce się zakochiwać bo to bezcelowe i przereklamowane. Do głowy wpadł mi genialny plan względem niego, mam ochotę się zabawić a moją zabawką będzie nie kto inny jak właśnie Wojtek Szczęsny...

__________________________________________________________________
I jak wam się podoba ? ;)
planowałam w tym rozdziale więcej Szczęsnego ale coś nie wyszło, w następnym myślę że bardziej się to uda, a następny rozdział prawdopodobnie za tydzień ;)
czytajcie i komentujcie ;*








poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział 3

 Oddałabym wszystko, aby chociaż przez chwilę było tak jak kiedyś...

   Następne kilka godzin ciągnęło się w nieskończoność, najpierw okropna rozgrzewka w której musiałam brać udział a potem musiałam biegać i podawać piłki tym piłkarzykom jak by sami nie mogli sobie poradzić, bolały mnie wszystkie mięśnie, głowa pulsowała a serce waliło tak jak by chciało się wyrwać, moja kondycja naprawdę była w opłakanym stanie ale odkąd przestałam tańczyć jedyny wysiłek jaki podejmowałam to sprzątanie czy też droga do szkoły i domu, na dodatek musiałam znosić śmiech i dogadywanie piłkarzy którzy mieli nadzwyczaj dobre humory, a zwłaszcza jeden, nazywał się Piszczek o ile dobrze wywnioskowałam z krzyków trenera który ciągle coś do niego mówił , był polakiem przy każdej okazji mówił coś do mnie albo zwyczajnie się śmiał, miałam go serdecznie dosyć tak samo jak Kryspina który zafundował mi to wszystko. W pewnym momencie znudziło mi się rzucanie piłek więc zaczęłam kopać je w stronę boiska, pech chciał że już druga piłka trafiła prosto w głowę Piszczka, teraz to ja miałam okazję się pośmiać, w końcu dostał za swoje. Usłyszałam gwizdek a piłkarze zaczęli schodzić z boiska, upadłam na ziemię, byłam totalnie wyprana z sił, moje oczy zamykały się mimowolnie, nie miałam czasu nawet wypić rano kawy, chciałam w  tym momencie znaleźć się w swoim wygodnym łóżku, zasnąć i nie obudzić się dopóki nie będę całkowicie wyspana a ból przestanie istnieć. Jedynym plusem było to że opuścił mnie kac, przynajmniej tak mi się wydawało, nie potrafiłam rozróżnić bólu który powodował kaca a bólu z wyczerpania, obydwa były okropne.
-Wstawaj mala, za 15 minut widzę cię w sali konferencyjnej - usłyszałam głos osoby stojącej nade mną, otworzyłam oczy  i zobaczyłam Kryspina.
-Nienawidzę cię - odpowiedziałam ochrypłym głosem, Kryspin nie odpowiedział nic zobaczyłam tylko że odchodząc uśmiechnął się pod nosem co wzbudziło we mnie jeszcze większą złość w stosunku do niego. Ociężale wstałam z ziemi, podeszłam do ławki gdzie stała butelka z wodą, upiłam z niej ogromną ilość wody, zabrałam swoje rzeczy i udałam się do środka szukając jakiejś łazienki gdzie mogłabym się przebrać. Po kilku minutach znalazłam odpowiednie pomieszczenie, weszłam do środka gdzie przebrałam się i poprawiłam makijaż, już miałam wychodzić gdy usłyszałam dźwięk swojego telefonu, dzwoniła Sara, usiadłam na ziemi wciskając zieloną słuchawkę.
- Dziewczyno co się z tobą dzieje ? dzwoniłam tyle razy, myślałam że coś ci się stało. - powiedziała zdenerwowana Sara.
-Spokojnie żyje, chociaż blisko było. Spotkałam rano Kryspina, zabrał mnie na trening piłkarzy, dlatego nie odbierałam, jestem wykończona.- powiedziałam opierając głowę o ścianę.
-Dzisiaj powtórka ?
-Zobaczę co da się zrobić, jak tylko będę coś wiedzieć zadzwonię.- powiedziałam po czym rozłączyłam się.
Wyszłam z łazienki rozglądając się za pomieszczeniem które mogło by być salą konferencyjną, Kryspin dał mi 15 minut więc byłam już lekko spóźniona ale to nie moja wina mógł mi chociaż powiedzieć gdzie to jest, Znalazłam się przed jakimiś drzwiami zza których było słychać głosy postanowiłam więc że sprawdzę czy to aby nie to miejsce do którego miałam przyjść, zapukałam a następnie z ogromną siłą otworzyłam szeroko drzwi, wszystkie spojrzenia zostały skierowane w moją stronę, również Kryspina u którego można było wyczytać złość z twarzy.
-Przepraszam zgubiłam się - spojrzałam na nich przepraszającym wzrokiem i posłałam słodki uśmiech a następnie usiadłam na krześle które gestem ręki wskazał mi Kryspin. Okropnie się nudziłam, Kryspin gadał coś do piłkarzy po niemiecku czego kompletnie nie rozumiałam przez co podwójnie się nudziłam, siedziałam rozglądając się wokoło, po minach piłkarzy mogłam wywnioskować że to co przedstawia Kryspin jest naprawdę mało interesujące.W pewnym momencie zadzwonił mój telefon, szybkim ruchem zerwałam się jednak zapominając że znajduje się on na moich kolanach, spadł na ziemię z ogromnym hukiem rozpadając się na wszystkie możliwe części, spojrzałam na Kryspina który który przewrócił oczami i wypuścił powietrze powstrzymując się przed wybuchnięciem, spojrzałam w stronę piłkarzy którzy patrzyli na mnie z politowaniem jak by wiedzieli co może oznaczać zły Kryspin, jedynie Piszczek zaczął się śmiać pod nosem, uśmiechnęłam się nieśmiało, powiedziałam tylko ciche "przepraszam" a następnie zaczęłam zbierać i składać mój telefon w całość. Przed następną godzinę siedziałam prawie bez ruchu aby znowu nie zwracać na siebie szczególnej uwagi, chociaż mimo tego co chwilę jakiś piłkarz patrzył w moją stronę jak by oczekiwał zrobienia znowu czegoś głupiego w moim wykonaniu. Kryspin zakończył swoją gadkę i wszyscy zaczęli się zbierać, postanowiłam poczekać aż wszyscy wyjdą i wtedy swobodnie się ulotnić, jednak jeden z piłkarzy zaczął coś mówić po polsku w stronę Kryspina.
- Robimy dzisiaj małe przyjęcie u mnie może wpadniesz? wraz ze tą małą? - powiedział zwracając się w moją stronę. Szczerze mnie zirytował, ja mam imię a poza tym powiedział to w taki sposób jak bym była jakimś dodatkiem do Kryspina.
-No pewnie że wpadniemy, Lenka ostatnio lubi takie imprezki - powiedział Kryspin, patrząc na mnie ze swoim szyderczym uśmiechem, uśmiechnęłam się sztucznie, panowie zaczęli ustalać szczegóły a ja postanowiłam jak najszybciej opuścić to pomieszczenie. Idąc korytarzami, szukając drogi do wyjścia zastanawiałam się nad wymówką jaką mogła bym użyć aby zostać w domu dzisiejszego wieczoru, wychodząc z budynku wpadł mi do głowy świetny plan. Czekając na Kryspina przy jego samochodzie postanowiłam napisać smsa do Sary, wyjęłam telefon z torebki i wystukałam następującą treść " powtórka z wczoraj jak najbardziej ! tylko  wcześniej coś załatwię, spotkajmy się o 22 przed tym klubem co ostatnio " wysyłając zobaczyłam Kryspina zbliżającego się w stronę samochodu, schowałam telefon do kieszeni i wsiadła do samochodu. Przez całą drogę milczałam, nadal nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Poczułam wibrację swojego telefonu, wyciągnęłam go z kieszeni a następnie odczytałam wiadomość " już nie mogę się doczekać, będę na pewno ! " uśmiechnęłam się pod nosem.
-Impreza zaczyna się o 18, więc przyjadę po ciebie o 17.30 - odezwał się Kryspin, podjeżdżając pod blok.
-Okej będę czekać - uśmiechnęłam się lekko, i wysiadłam z samochodu kierując się w stronę drzwi wejściowych, uśmiechałam się do siebie, miałam genialny plan i musiałam zrobić wszystko aby wypalił, w myślach dopracowywałam każdy szczegół aby wszystko się udało. Weszłam do mieszkania, od razu udałam się do mojego pokoju, dochodziła 16 więc miałam ponad półtorej godziny aby się przygotować, wzięłam szybki prysznic, następnie stanęłam przed szafa z ogromnym znakiem zapytania dotyczącym mojego ubioru, chciałam wyglądać wspaniale ale tak też się czuć, po kilkunastu przymiarkach udało mi się coś wybrać, zrobiłam lekki makijaż oraz wysuszyłam i ułożyłam włosy. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, od dawna nie widziałam siebie takiej zadowolonej, pełnej radości i optymizmu. Mimo że nie byłam pewna czy aby na pewno uda się dzisiejszy wieczór uśmiech nie schodził mi z twarzy. Wyszłam na balkon aby się trochę przewietrzyć, patrzyłam na to miasto, ludzi oraz dzieci, jestem tutaj zaledwie kilka dni a czuje się o wiele lepiej niż w Polsce, mimo tego że tęsknie za bratem, Blanką i Kacprem to czuję jak bym odnalazła dawną siebie, tą  dziewczynę którą byłam przed wypadkiem rodziców, roześmianą i optymistycznie nastawioną do życia, zero smutku, płaczu i użalania się nad sobą i swoim losem, tak, ta wersja o wiele bardziej mi się podobała i tego postanowiłam się trzymać. Zauważyłam samochód Kryspina podjeżdżający pod mieszkanie, zabrałam swoją torebkę, przeczesałam lekko włosy ręką i zeszłam po schodach, zamknęłam drzwi na klucz a następnie wsiadłam do samochodu. Zdziwił mnie lekko Kryspin, ubranego w koszulę i marynarkę, zastanawiało mnie gdzie on się przebrał, przecież nie było go w domu, jednak wolałam nie pytać, szczerze to nie obchodziło mnie to za bardzo. Jadąc po drodze mijaliśmy klub w których byłam ostatnio z Sarą, na sam jego widok uśmiechnęłam się pod nosem. Po 20 minutach byliśmy na miejscu,wysiadłam z samochodu a moim oczom ukazał się piękny, duży dom, do którego prowadziła wąska alejka ozdobiona kwiatami po obu stronach, szłam zaraz za Kryspinem a drzwi otworzył nam Piszczek zanim zdążyliśmy zapukać. Weszliśmy do środka gdzie od razu można było dosłyszeć głosy piłkarzy rozmawiających po niemiecku, czułam się trochę nieswojo jednak mam być tutaj tylko chwilę więc myślę że dam radę. Zostałam porwana przez żonę Łukasza - Ewę do kuchni gdzie siedziała blondynka jak się okazało nazywała się Agata i była żoną Kuby Błaszczykowskiego, obie panie się przyjaźniły więc przy każdej takiej okazji spędzały razem czas jednocześnie pilnując swoich mężów oraz ich kolegów. Siedziałam razem z nimi jakieś dwie godziny, były naprawdę miłe albo przynajmniej się starały jednak nie byłam dziś zbyt przyjazna do rozmów więc odpowiadałam im pojedynczymi słowami albo po prostu przytakiwałam i uśmiechałam się.
Nerwowo spoglądałam na zegarek wiszący na ścianie oraz piłkarzy którzy znajdowali się w salonie, w pewnym momencie Kryspin udał się po coś do samochodu, zauważyłam również Piszczka kierującego się w stronę schodów prowadzących na górę, w końcu, to była moja szansa wyrwania się  stąd.
-Przepraszam, mogła bym skorzystać z łazienki ? - spytałam nieśmiało.
-Oczywiście, po schodach a następnie w prawo - odpowiedziała z uśmiechem Ewa.
Natychmiast wstałam i czym prędzej udałam się na górę, najwyraźniej miałam dzisiaj szczęście ponieważ właśnie z wtedy z pokoju wyszedł Łukasz, uśmiechnęłam się na jego widok, mijając go chwyciłam jego rękę i zaciągnełam go łazienki zamykając drzwi na klucz.
-Ej mała, ja mam żonę - powiedział lekko zszokowany.
-Proszę cię, ja nie chce cię zgwałcić, spokojnie, mam sprawę i liczę że mi pomożesz - popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem.
-A co za to będę miał ? - zapytał unosząc jedno brew do góry.
-Dziękuje ode mnie, a poza tym należy mi się za to że się ze mnie wyśmiewałeś cały czas. Pomożesz czy nie?
-No dobra mów - powiedział opierając się o szafkę.
-A więc, chodzi o to abyś zatrzymał tutaj Kryspina do rana, a najlepiej upił go żeby spał.- powiedziałam zagryzając wargę.
-Aha, ciekawe, a ty wtedy będziesz w ? - powiedział krzyżując ręce na piersi.
-W klubie, obiecałam przyjaciółce że przyjdę, nie mogę jej teraz tak zostawić.
-A co powiesz Kryspinowi ? -
-Coś wymyślę, ból głowy, brzucha, zęba, ręki, mdłości, zawroty głowy, cokolwiek, z tym sobie poradzę ale muszę mieć pewność że nie wyjdzie on stąd przed 4. - powiedziałam na jednym oddechu, chciałam jak najszybciej załatwić tę sprawę.
-Myślę że da się zrobić - powiedział po krótkim namyślę.
-Naprawdę ?! - spojrzałam na niego z ogromnym uśmiechem.
-Ale czekaj, dlaczego prosisz o to właśnie mnie ?
-Bo tylko ciebie znam lepiej, jesteś polakiem więc przynajmniej się z tobą dogadam a poza tym impreza jest u ciebie.
-Dobra niech stracę, zgadzam się, ale pod jednym warunkiem, nie upijesz się, wrócisz przed 4, będziesz rozsądna. - powiedział grożąc mi  palcem przed oczami.
-To są 3 warunki, ale tak zgadzam się na wszystkie.
-No to mamy umowę, a teraz zmykam wprowadzać nasz plan w życie.
Piszczek otworzył drzwi łazienki, upewnił się czy nikogo nie ma a następnie zniknął na schodach, zamknęłam  z powrotem drzwi, spojrzałam w lustro, byłam strasznie podekscytowana, teraz wystarczy poudawać i za parę chwil znowu będę tańczyć i bawić się w klubie, powoli wypuściłam powietrze. Wyszłam z łazienki kierując się w stronę schodów na których spotkałam Kryspina, postanowiłam wykorzystać okazję.
-Dobrze że cię widzę, wiesz chyba pójdę do domu, jestem zmęczona i okropnie boli mnie głowa - powiedziałam z grymasem na twarzy masując palcem skroń.
-Odwieźć cię ? - spytał.
-Nie trzeba, znam drogę a świeże powietrze dobrze mi zrobi. -  uśmiechnęłam się lekko w jego stronę.
-Uważaj na siebie, ja nie wiem o której wrócę - powiedział po czym pocałował mnie w czoło i udał się na górę. Ta teraz to uważaj na siebie i słodki buziaczek a rano to chciał mnie zabić no ale cóż, chyba muszę się do tego przyzwyczaić, pożegnałam się z Agatą oraz Ewą mówić im to samo co Kryspinowi, z piłkarzami się nie żegnałam, zresztą i tak nie zauważyli jak wychodziłam, uśmiechnęłam się jedynie do Łukasza na znak tego że udało mi się i teraz wszystko zależy od niego. Nie myślałam że pójdzie tak łatwo, zadowolona wyszłam z domu Piszczków kierując się w stronę klubu, dobrze zapamiętałam drogę więc nie miałam większych problemów z trafieniem. Na miejscu byłam około 22. Z daleka widziałam czekającą przed klubem Sarę, podeszłam do niej i przytuliłam na powitanie, może to dziwne ale trochę tak jak by stęskniłam się za nią.
-To co idziemy ? - powiedziała, biorąc mnie za rękę po czym razem weszłyśmy do klubu.
Ponownie było ogromnie dużo ludzi, wszyscy pili, palili i tańczyli jak szaleni, od razu z Sarą zamówiłyśmy po drinku a następnie udałyśmy się na parkiet gdzie po raz drugi czułam się wspaniale, tym razem nie piłam dużo, chciałam po prostu się zabawić a nie upić dlatego też większość czasu spędziłam po prostu tańcząc, około 3 nad ranem moje nogi odmówiły posłuszeństwa więc postanowiłam wrócić do domu, pożegnałam się z Sarą która świetnie się bawiła i nie zamierzała przestać. Zamówiłam taksówkę, po 30 minutach byłam w domu, mimo że nie było Kryspina, zachowywałam się cicho, zdjęłam buty i ruszyłam po ciemku w stronę schodów, nagle zaświeciło się światło które okropnie raziło moje oczy, zobaczyłam Kryspina opierającego się o ścianę i patrzącego w moją stronę, miałam ochotę zapaść się pod ziemię, moje serce tak strasznie waliło że miałam wrażenie że je słyszę, panowała cisza, patrzyłam w stronę Kryspina nie wiedząc co powiedzieć, on również się nie odzywał, atmosfera robiła się coraz bardziej napięta, z nerwów zaczął boleć mnie brzuch, miałam wrażenie że zaraz zemdleje.
-Spakuj wszystkie swoje rzeczy, jutro o 20 mamy samolot do Londynu. - powiedział oschle kierując się w stronę schodów.
-Ale jak to do Londynu ? - patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
-Nie jestem już menadżerem Borussii, dostałem nową posadę w Londynie więc tam się przeprowadzamy. - najwyraźniej nie chciał udzielać odpowiedzi na następne pytania bo od razu poszedł do swojego pokoju. Byłam zdezorientowana jak również zła ponieważ nie dostałam żadnego racjonalnego wyjaśnienia tej sprawy. Udałam się na górę, wzięłam szybki prysznic cały czas myśląc o tym co powiedział Kryspin, założyłam dresy, koszulkę oraz bluzę, wyszłam na balkon, w mojej głowie pozostało wiele pytań na które nie znałam odpowiedzi, dlaczego Kryspin tak nagle zmienił pracę i z dnia na dzień musimy się przeprowadzić? Oparta o barierkę patrzyłam jak Dortmund budzi się do życia, jak wstaje słońce, jak ludzie wracają z imprez lub z pracy, nie chciałam zostawiać tego miejsca, po raz pierwszy zaczynałam się czuć szczęśliwa w miejscu w którym się znalazłam, mimo że nie nawiedzę tego kraju naprawdę mogłabym tutaj mieszkać, podobało mi się tutaj, poznałam Sarę, z którą podczas tylko kilku dni ogromnie się zżyłam, poznałam tych nieszczęsnych piłkarzy, jednak wydawało mi się że mogłabym ich polubić, mogłabym nawet nauczyć się tego cholernego języka, ale teraz to wszystko stało się nie ważne, znowu muszę wyjechać, znowu pożegnania i  kolejne łzy. Dlaczego zawsze gdy zaznam choć trochę szczęścia ktoś mi je odbiera, czy ja naprawdę jestem stworzona tylko i wyłącznie do smutku i cierpienia? - myślałam nad tymi wszystkim rzeczami a po moim policzku spłynęła łza...


 _____________________________________________________________________________
udało się ;) napisałam w końcu ten nieszczęsny rozdział którego nie mogłam skończyć.
mam nadzieję że się spodoba, następny pojawi się może w weekend tak myślę xd
naprawdę o wiele łatwiej piszę się jeśli wiem że ktoś to czyta i komuś się podoba tak że zachęcam do szczerych opinii na temat rozdziału jak i całego opowiadania ;)