Czasami trzeba zamknąć pewne rozdziały i mimo tego że bardzo chcielibyśmy je dalej pisać to po prostu nie możemy, o niektórych sprawach trzeba zapomnieć, sprawić by stały się przeszłością.
Obudził mnie dźwięk kropli deszczu obijających się o parapet, nie miałam siły ani ochoty wstawać i rozpoczynać kolejnego dnia mojego jak że żałosnego życia, za sprawą przeprowadzki byłam zła i smutna a pogoda jeszcze bardziej pogłębiała mój ponury nastrój. Z ogromną niechęcią otworzyłam oczy by po chwili znów je zamknąć. Miałam ochotę zakryć się kocem i zacząć płakać jak małe dziecko. Codziennie od nowa uświadamiam sobie, że nie tak miało wyglądać moje życie. Wszystko jest inaczej niż zaplanowałam, inaczej niż bym chciała. ciągle jest źle, ciągle tracę to na czym mi zależy. Jednak postanowiłam być twarda i nie załamywać się, muszę stawić czoła przeciwnością losu, nie mogę być osobą wiecznie nieszczęśliwą i rozpaczająca, nie mogę wiecznie użalać się nad sobą i swoim losem, wole być pozbawiona jakichkolwiek ludzkich uczuć i obojętna na wszytko co dzieje się wokół mnie. To właśnie, ja wymęczona przez życie, olana, zostawiona i opuszczona od dziś pozbawiona skrupułów, poczucia winy, smutku czy żalu, nie obchodzi mnie to że będę pozbawiona człowieczeństwa a moje serce będzie zimne i skamieniałe, nie będę więcej cierpieć i płakać a to w tym momencie jest najważniejsze.
Otworzyłam ponownie oczy tym razem z bardziej skutecznym skutkiem, wstałam z łóżka i udałam się do łazienki gdzie wzięłam długą kąpiel, następnie ubrałam jakieś luźne ciuchy, zeszłam na dół. Kryspina nie było, zastałam wyłącznie pełno kartonowych pudeł a w których zapewne znajdowały się wszystkie rzeczy, salon jak i kuchnia świecił pustkami, dosłownie wszystkie rzeczy takie jak obrazy, figurki czy zdjęcia zostały spakowane. Upiłam łyk soku pomarańczowego z lodówki w której jak zwykle nie było nic co nadawało by się do jedzenia, jednak w tym momencie i tak nie miałam na nic ochoty. Zobaczyłam karteczkę przyczepioną do lodówki na której pisało że samolot mamy o 19, mam spakować wszystkie swoje rzeczy do kartonów a ubrania do walizki które wezmę ze sobą. No jak bym nie wiedziała, tylko szkoda że Kryspin nie mógł mi tego powiedzieć osobiście albo przynajmniej zadzwonić a nie zostawiać samą w domu i pisać jakąś głupią karteczkę. Ubrałam buty oraz słuchawki na uszy, deszcz chwilowo przestał padać jednak mimo tego nie zapowiadało się na to aby wzeszło słońce, zamknęłam drzwi i ruszyłam przed siebie.
Wokół panowała szarość, zazwyczaj tłoczne ulice Dortmundu teraz były puste, nie było spacerujących kobiet z dziećmi oraz samych dzieci bawiących się na placach zabaw czy w parku, w dzisiejszym dniu to miasto wydawało się kompletnym miejscem bez życia. Kierowałam się w stronę starej cegielnie w nadziei na to że spotkam tam Sarę, skręciłam w uliczkę po której łatwo było mi trafić w odpowiednie miejsce, weszłam przez to samo okno przez które wchodziłyśmy z Sarą następnie po schodach skierowałam się na górę gdzie znajdowało się pomieszczenie z balkonem o ile można tak to nazwać. Nadal panował tutaj taki sam bałagan jak kilka dni temu, wokół pełno puszek i butelek, oraz papierków z chipsów itp, tak jak myślałam znalazłam tutaj Sarę, spała na fotelu owinięta w koc, nie chciałam jej budzić ponieważ znając ją wróciła niedawno z imprezy na której wypiła dość sporo, już wtedy gdy ja postanowiłam wrócić do domu była mocno wstawiona. Na stoliku zauważyłam paczkę papierosów oraz zapalniczkę, wzięłam jednego i udałam się balkon, po drodze przez przypadek uderzyłam w butelkę stojącą obok stolika jednak nie obudziło to Sary. Spoglądając na obrzeża Dortmundu, na niebo pokryte szarością oraz na krople deszczu które ponownie zaczęły spadać w dół paliłam papierosa zaciągając się coraz mocniej z każdym kolejnym buchem.
-Lenka ? co ty tutaj robisz słońce ? - usłyszałam znajomy głos z zza pleców. Zgasiłam papierosa wyrzucaj go przed siebie. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętą i pełną optymizmu dziewczynę, nie było po niej widać oznak zmęczenia czy kaca wręcz przeciwnie była radosna i wypoczęta, jak zawsze od kąd ją poznałam, a teraz musiałam opuścić ją i ponownie zostawić samą w świecie w którym zapewne nikt nie chciał by żyć. Wypuściłam powietrze po czym bez słowa podeszłam i z całych sił przytuliłam Sarę.
-Zaczynasz mnie martwić - powiedziała stanowczo - powiesz mi co się stało ? - spytała łagodniejszym tonem.
Nie wiedziałam od czego zacząć, nie było tego tak wiele po prostu musiałam jej powiedzieć że się wyprowadzam jednak te słowa były tak cholernie trudne do wypowiedzenia, miałam wrażenie jakby moje gardło zaciskało się broniąc się w ten sposób od wypowiedzenia tych słów.
-Przeprowadzam się do Londynu - powiedziałam czując ukłucie w sercu, moje oczy się zaszkliły, jednak obiecałam sobie rano - zero łez tak więc szybko otarłam oczy ręką, spojrzałam na Sarę która stała bez ruchu.
-Ale dlaczego ? - w jej głosie słychać było smutek.
-Wczoraj po imprezie zastałam Kryspina który powiedział tylko że przeprowadzamy się bo nie jest już menadżerem Borussii, nie wiem nic poza tym bo potem zaszył się w swoim pokoju a rano go już nie było. O 19 mam samolot do Londynu - powiedziałam spuszczając wzrok.
-No tak, czyli znowu zostanę sama - powiedziała siadając na fotelu ukrywając twarz w rękach.
-Nie zostaniesz sama, będę przyjeżdżać jak tylko będę mogła, będę dzwonić - podeszłam i usiadłam obok niej przytulając się do niej.
-Albo mam pomysł - powiedziałam z optymizmem - jedź ze mną do Londynu.
-Nie to nie jest dobry pomysł, moje miejsce jest tutaj i zawsze tak będzie
-Ale mówiłaś mi.. - zaczęłam.
-Wiem co mówiłam ale mimo tego nie mogę wszystkiego zostawić z dnia na dzień i tak po prostu wyjechać.
-Rozumiem, ale chcę żebyś wiedziała że ja cię nigdy nie zapomnę, nigdy nie zapomnę tego że cię poznałam, tej pierwszej imprezy dzięki której czułam się jak prawdziwa nastolatka, czułam się tak swobodnie i beztrosko, nigdy tego nie zapomnę, twojej uśmiechniętej buźki i tego że zawsze jesteś taka radosna, mimo że naszych chwil spędzonych razem nie było tak dużo, te kilka było najwspanialsze i na zawsze je zapamiętam, wspólne wygłupy, śmiech, zdjęcia i rozmowy to były najlepsze dni spędzone tutaj, dzięki tobie stałam się inną osobą i za to ogromie ci dziękuje.
Sara nie odpowiedziała nic tylko ponownie się do mnie przytuliła a ja odwzajemniłam uścisk.
-Mam coś dla ciebie.
Podbiegła do swojej torebki która leżała w kącie, wyjęła z niej wszystko aby mogła szybciej znaleźć to czego szukała, w końcu znalazła i wróciła na fotel trzymając w ręku małe niebieskie pudełeczko.
-Wiem że znamy się kilka dni i żeby powiedzieć że się przyjaźnimy jest zbyt wcześnie, ale gdy zobaczyłam to w sklepie od razu pomyślałam o tobie
Wyjęła z pudełeczka wisiorek który był naprawdę śliczny.
-To tak na pamiątkę naszego poznania się i żebyśmy o sobie pamiętały - powiedziała po czym przełamała wisiorek na dwie części i wręczyła jedną mnie.
Zdołałam jej po prostu tylko podziękować, nie wiedziałam co mam powiedzieć.
-Chyba powinnaś się zbierać jeżeli chcesz zdążyć się spakować - powiedziałam po czym wstała.
-Zaczekaj, ja też mam coś dla ciebie - zdjęłam jedną z bransoletek z muliny wykonanych przeze mnie które nosiłam na ręce. - Proszę - uśmiechnęłam się podając Sarze bransoletkę. - Niech przyniesie ci szczęście, a teraz naprawdę muszę lecieć - odetchnęłam głęboko, nie chciałam tego momentu, chciałam spędzić z nią jeszcze choć trochę czasu.
-No to powodzenia w Londynie, wyrwij jakiegoś przystojniaka, zakochaj się na zabój, zabij Kryspina albo nie wiem co z nim zrób ale coś zrób bo normalnie nerwowo nie idzie z facetem wytrzymać, pisz często dzwoń, dalej bądź tak śliczna i zajebista - po skończeniu wyliczania prze Sarę oboje zaczęłyśmy się śmiać.
-Ty również znajdź sobie jakiegoś przystojniaka piłkarza oczywiście, dalej chodź na szalone imprezy ale nie przesadzaj oczywiście, nadal bądź również śliczna, uśmiechnięta i zarażaj wszystkich wokół dobrym humorem i dalej bądź taka słodka i kochana - po skończeniu mojego przemówienia znów obie buchnęłyśmy śmiechem, potem ostatni raz przytuliłam się do Sary i udałam się do wyjścia. Postanowiłam również pożegnać się z Piszczkiem, mimo że nie znałam go praktycznie wcale, łączył nas jedynie plan który i tak nie wypalił no ale mniejsza z tym, polubiłam go i stwierdziłam że z nim też muszę się pożegnać. Aby było szybciej zamówiłam taksówkę która zawiozła mnie w odpowiednie miejsce. Weszłam do budynku kierując się korytarzem w stronę boiska gdy w pewnym momencie usłyszałam znajomy głos z zza pleców.
-Lena ? ty jeszcze tutaj, myślałem że już wyjechałaś- odwróciłam się na pięcie i zobaczyłam piłkarza ,uśmiechnęłam się i podeszłam bliżej.
-Czyli wiesz ?
- Trochę to dziwne że Kryspin zerwał umowę i tak po prostu chce wyjechać - wzruszył ramionami.
-Jak to zerwał umowę ? - popatrzyłam na niego z ogromnym zdziwieniem.
-Powiedział nam o tym na imprezie ale nie powiedział dlaczego, a tak swoją drogą to wybacz ale spaliłem na całej linii, nie udało mi się go upić a tym bardziej zatrzymać dłużej, mam nadzieję że nie miałaś większych kłopotów. - spojrzałam na mnie z troską
-Jak widzisz nadal żyje - zaśmiałam się. Tak w ogóle to Kryspin w końcu chyba zrozumiał że jest zbyt opiekuńczy albo coś w tym stylu bo gdy zastał mnie rano nie powiedział nic o imprezie a jedyne co powiedział to to że się przeprowadzamy. Trochę to dziwne.
-Nawet bardzo. Ale będziesz nas odwiedzać albo przyjeżdżać na mecze no nie ?- spytał z entuzjazmem.
-Nie lubię piłki nożnej ale okej poświecę się - powiedziałam
-No to polubisz - powiedział z ogromnym bananem na twarzy - a teraz wybacz ale muszę lecieć bo zarobie kilka dodatkowych kółek a tego bym nie chciał - powiedział z grymasem. Podszedł bliżej mnie i przytulił mnie a następnie poczochrał moje włosy - Trzymaj się mała - usłyszałam zza pleców jednak nie zdążyłam odpowiedzieć ponieważ zniknął w korytarzu. Wyszłam przed budynek, znów padał deszcz, spojrzałam na zegarek, dochodziła 13 zostało już tylko 6 godzin. Wsiadłam do taksówki i po 20 minutach byłam przed mieszkaniem. Weszłam do środka, zdjęłam buty, od razu udałam się do mojego pokoju i zaczęłam pakować swoje rzeczy, najpierw ubrania, kosmetyki i wszystkie podręczne rzeczy, następnie wszystkie zdjęcia, książki czy filmy poukładałam w papierowych kartonach, po zaledwie 3 godzinach również mój pokój świecił pustkami, usiadłam na ziemi spoglądając na te wszystkie rzeczy, jeszcze zaledwie kilka dni temu taki sam widok był w Polsce, ciekawe ile przeprowadzek czeka mnie jeszcze w życiu. Dochodziła 16 kiedy poszłam wziąć prysznic, pomalować się i ubrać. Schodząc na dół wraz ze swoimi walizkami zauważyłam Kryspina wchodzącego do domu.
-Gotowa jesteś ? - spytał patrząc w moją stronę, nawet nie wpadł na pomysł aby mi pomóc no ale cóż.
-Jak widać - odpowiedziałam krótko w dalszym czasie usiłując zejść po schodach w całości.
-Weź tylko najbardziej przydatne rzeczy czyli zapewne ubrania, reszta zostanie przywieziona jak znajdę mieszkanie - powiedział wymijając mnie na schodach.
-Jak to to ty nie masz kupionego jeszcze mieszkania tam ?
-Chwilowo będziemy mieszkać w hotelu - powiedział znikając w drzwiach swojego pokoju.
No super nie ma to jak mieszkać w hotelu, nie byłam nastawiona do tego z entuzjazmem ale nie miałam innego wyjścia, miałam tylko nadzieję że szybko znajdzie jakieś mieszkanie i nie spędzimy w hotelu zbyt dużo czasu. Ostatni raz spojrzałam na mieszkanie, po czym wyszłam na zewnątrz aby wrzucić walizki do taksówki. Po jakiś 30 minutach byliśmy na lotnisku, gdzie odbyliśmy odprawę bagażowo-biletową następnie przeszliśmy przez bramki kontroli bezpieczeństwa a stamtąd wprost na pokład samolotu. Patrzyłam przez okno na oddalający i znikający między chmurami Dortmund, prze cały lot nie rozmawiałam z Kryspinem, parę razy miałam ochotę wypytać go o każdy szczegół przeprowadzki, chociażby jeden mały powód tego całego zamieszania jednak nasze relacje w ostatnich dniach nie były najlepsze więc na szczere wyznania i opowiadania o swoich problemach nie było szans. Po jakiś dwóch godzinach wylądowaliśmy w Londynie, a już 30 minut byliśmy w drodze do hotelu, później tylko zakwaterowanie i w końcu znalazłam się w swoim pokoju który swoją drogą był bardzo przytulny a na dodatek w moim ulubionym kolorze, myślę że nie będzie mi się tutaj źle mieszkać.Udałam się prosto do łazienki gdzie wzięłam szybki prysznic aby jak najszybciej znaleźć się w łóżku. Założyłam piżamę i chciałam udać się na łóżko jednak zadzwonił Kryspin mówiąc abym przyszła do jego pokoju. Nie miałam najmniejszej ochoty ale wolałam nie robić sobie problemów. Drzwi do jego pokoju były uchylone więc nie pukając weszłam do środka.
-Wampir jesteś czy co że spać po nocach nie możesz - powiedziałam wchodząc do pokoju jednak szybko pożałowałam wypowiedzianych słów, w sypialni Kryspina stał wysoki mężczyzna który na mój widok uśmiechnął się powstrzymując jednocześnie śmiech.
-Chyba nie wyglądam - powiedział uśmiechając się.
-Nie powiedziała bym, gdzie Kryspin ? - spytałam aby jak najszybciej zmienić temat.
-Poszedł po coś na dół - odpowiedział nieznajomy, chociaż nie do końca ponieważ wydawało mi się że gdzieś go już widziałam.
-No tak najpierw do mnie dzwoni a potem zostawia z kimś obcym.
-Wojtek Szczęsny, miło mi - podszedł bliżej i podał mi swoją dłoń.
-Lena Lipska, mi nie - wypaliłam, byłam zła na Kryspina przez co wyżywałam się na innych ludziach no ale bywa.
-Fajna piżama - zaśmiał się
-Fajne nazwisko - wypaliłam unosząc brew do góry.
-O widzę że się już poznaliście - powiedział Kryspin wchodząc do pokoju, jednocześnie przerywając naszą rozmowę.
-Jak widać, tylko po to miałam tutaj przyjść czy jest jakiś bardziej konkretny powód ? - spytałam.
-A ja nie jestem konkretnym powodem ? - powiedział Szczęsny patrząc na mnie.
-Nie ? - spojrzałam w jego stronę, był najwyraźniej lekko rozczarowany.
-Jutro o 9 masz być gotowa, po śniadaniu cię gdzieś zabiorę - powiedział Kryspin- a teraz możesz iść spać.
Odruchowo uśmiechnęłam się na pożegnanie do Szczęsnego po czym wyszłam z pokoju, wchodząc do mojego który znajdował się na przeciwko, rzuciłam się na łóżko, odechciało mi się spać, przed oczami wciąż miałam Szczęsnego oraz jego uśmiech, zaintrygował mnie, spodobał mi się, jednak nie chce się zakochiwać bo to bezcelowe i przereklamowane. Do głowy wpadł mi genialny plan względem niego, mam ochotę się zabawić a moją zabawką będzie nie kto inny jak właśnie Wojtek Szczęsny...
__________________________________________________________________
I jak wam się podoba ? ;)
planowałam w tym rozdziale więcej Szczęsnego ale coś nie wyszło, w następnym myślę że bardziej się to uda, a następny rozdział prawdopodobnie za tydzień ;)
czytajcie i komentujcie ;*
Jak ja wytrzymam ten tydzień? Rozdział super. Czekam na następny. <3
OdpowiedzUsuńDopiero za tydzień? ;o Jest świetny, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział <3
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do siebie
http://bvb-dream-story.blogspot.com/
jeżeli by mi się udało napisać go wcześniej to dodam wcześniej ;)
Usuńa no widzisz, takie buty wojtek będzie zabawką, nie ładnie ;p kryspin ciągle mnie intryguje, ta nagla przeprowadzka i to cale zamieszanie, jest taki tajemniczy... może wlasnie dlatego jakoś najbardziej go lubię ;)
OdpowiedzUsuńteam Kryspin :D
To pozegnanie aww ale coś mi sie wydaje ,że ona długo sie nim niew pobawi bo sie zakocha czekam na następny i serdecznie zapraszam do mnie na 6 na http://nienawidzackochamcie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńja coś czuję że ona prędzej czy poźniej się w nim zakocha . o!
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział ! zapraszam na moje blogi <33
pozdrawiam ;*
super
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie licze na komentarz
http://monikagotze.blogspot.com/2013/05/rozdzia-7.html
serdecznie zapraszam do mnie na 7 na http://nienawidzackochamcie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, ale mam przeczucie, że facetem w porshe, który spowodował wypadek rodziców Leny jest Szczęsny ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
nigdynieopuszczaj.blogspot.com
powiem tylko tyle że on będzie miał z tym lekki związek ;)
Usuń