środa, 31 lipca 2013

Rozdział 6

  Zero uczuć, zero sentymentów...

 Dochodziła 20, ubrana i w pełni gotowa czekałam na Szczęsnego który miał pojawić się lada moment. Siedziałam przy otworzonym oknie balkonowym rozkoszując się lekkimi powiewami ciepłego letniego wiatru, mimo tego że dni tutaj były dość chłodne i bardzo często padało, wieczory były ciepłe i przyjemne.
Co jakiś czas spoglądałam na zegarek, była dokładnie 19.53 kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Wstałam zamykając okno, otworzyłam drzwi i ujrzałam Szczęsnego, przywitałam go i zaprosiłam do środka.
-No to od czego zaczynamy?-zapytał rzucając się na łóżko.
-Wstawaj wychodzimy-powiedziałam pstrykając palcami.
-Dokąd?
-Musimy od czegoś zacząć-powiedziałam sięgając do tylnej kieszeni spodni-a myślę że to jest dobry początek-pomachałam plastikową kartą, która służy jako klucz.
-Skąd to masz?-spytał.
-Znalazłam rano w samochodzie Kryspina, pomyślałam że może się przydać no i proszę akurat zdarzyła się okazja.
-Chcesz wejść do jego pokoju? Skąd wiesz że go tam nie ma?
-Ponieważ spędziłam dwie godziny na korytarzu a potem siedziałam przy uchylonych drzwiach swojego pokoju czatując kiedy tylko Kryspin wyjdzie, no i udało się, najwyraźniej fart nam sprzyja, wyszedł jakąś niecałą godzinę temu, rozmawiał przez telefon mówiąc że będzie za parę minut, musimy się dowiedzieć dokąd się udał.
-Skąd masz pewność że nie wróci jak tam wejdziemy?
-Nie mam-wzruszyłam ramionami.
-A skąd wiesz czy znajdziesz tam coś na temat jego spotkania?
-Skoro się z kimś spotyka to logiczne że jakoś muszą się umówić-przewróciłam oczami.
-No dobrze mądralo a co zrobisz jeśli jednak wróci a my będziemy w środku?
-Nie zadajesz przypadkiem za dużo pytań? Coś wymyślę-powiedziałam, po czym pociągnęłam Szczęsnego za sobą.
Weszliśmy do pokoju Kryspina, panował tam nieskazitelny porządek a w powietrzu unosiła się jeszcze woń jego perfum. Na łóżku leżał laptop, od razu zabrałam się za szukanie jakiś informacji, Wojtek poszedł do pokoju w poszukiwaniu czegokolwiek. Usiadłam na łóżku z laptopem na kolanach, na pulpicie ukazało się zdjęcie jakieś dziewczyny, nie widziałam jej nigdy wcześniej, przeglądałam foldery w których zdjęć było znacznie więcej, ogromnie zdziwiło mnie to że były tam nawet zdjęcia tej dziewczyny z Kryspinem. Miałam pewność że to z nią właśnie poszedł się spotkać. Włączyłam jego pocztę i zaczęłam czytać wiadomości, może nie powinnam tego robić, w końcu naruszałam ich prywatność jednak usprawiedliwiałam się tym że mam prawo wiedzieć dlaczego się tutaj przeprowadziliśmy w tak szybkim tempie, wiadomości było mnóstwo, nie czytałam wszystkich dokładnie, szukałam tylko jakiegoś adresu czy miejsca w którym mieli się spotkać, po przejrzeniu ogromnej ilości wiadomości udało mi się coś znaleźć, wzięłam kawałek kartki, jakiś długopis i zapisałam adres, włożyłam kartkę do tylnej kieszonki spodni, jeszcze przez chwilę studiowałam wiadomości jednak po chwili przypomniałam sobie o Szczęsnym który jak by zniknął. wyłączyłam laptop i odłożyłam na miejsce chciałam zawołać Wojtka jednak wstając z łóżka zobaczyłam Kryspina, stojącego z założonymi rękami, moje serce przyspieszyło do tysiąca uderzeń na minutę, zrobiło mi się gorąco, nie mogłam wymyślić żadnego racjonalnego wytłumaczenia, bałam się że Szczęsny wyparuje zaraz z pokoju a Kryspin wścieknie się do granic wytrzymałości, już wyczuwałam jego złość emanującą na odległość, wypuściłam powietrze z płuc aby się uspokoić.
-Przepraszam, mój laptop nawala i pomyślałam że skoro cię nie ma to mogę skorzystać z twojego... - starałam się aby mój głos nie drżał.
-Nie ma sprawy, tylko mogłaś mnie uprzedzić - powiedział bez emocji.
Podszedł do szafki i zabrał z niej tableta, w tym momencie zauważyłam Szczęsnego wymykającego się z pokoju, odetchnęłam z ulgą, uszłam z tego z życiem chociaż na początku nie wydawało się ciekawie.
-Możesz wziąć mojego tableta, na jakiś czas - powiedział Kryspin podając mi urządzenie.
-W zasadzie nie będzie mi potrzebny, a jeśli już to powiem ci o tym wcześniej - uśmiechnęłam się sztucznie - pójdę do siebie, do jutra - powiedziałam w drodze do wyjścia, przed drzwiami mojego pokoju stał Szczęsny, weszliśmy do środka, oparłam się o drzwi i usiadłam na ziemi a obok mnie Wojtek, który wypuścił powietrze z płuc wyraźnie odczuwając ulgę.
-Co za stres, po co ja się na to godziłem, nawet nic nie znaleźliśmy.
-Nie narzekaj, trochę adrenaliny się przyda, a co do tego że nic nie znaleźliśmy - powiedziałam wyciągając z kieszeni pomiętą kartkę, uśmiechałam się machając mu ją przed oczami. - dokładny adres restauracji - powiedziałam śmiejąc się. 
-A więc co teraz geniuszu ? 
-Słyszysz to? - przyłożyłam ucho do drzwi, z korytarza słychać było odgłos zamykanych drzwi a następnie kroki, podbiegłam do okna, po chwili przed hotelem pojawił się Kryspin wsiadający do swojego samochodu.
-Masz swój samochód ? - spytałam.
-Stoi za hotelem.
-No to chodź - pociągnęłam go za rękę, wybiegliśmy z pokoju, prosto do windy w ciągu kilku sekund znaleźliśmy się przy aucie Szczęsnego a chwilę później jechaliśmy pod adres który widniał na kartce. Szczęsny zaparkował samochód w mało widocznym miejscu, jednocześnie odpowiednim ponieważ dokładnie widać było samochód Kryspina.
-Co teraz?
-Czekamy.
-Na co? 
-W końcu wyjdą z tej kawiarni a my pojedziemy za nimi - powiedziałam wygodnie rozsiadając się w fotelu.
-Nie prościej było by, gdybyś po prostu porozmawiała z Kryspinem?-zapytał Szczęsny.
-Myślisz, że szpiegowała bym go gdyby chciał ze mną o tym rozmawiać?-odpowiedziałam.
-No tak racja-odparł-Pójdę po coś do picia-powiedział wysiadając z samochodu.
Po około 10 minutach Szczęsny wrócił do samochodu wręczając mi pysznie pachnącą mrożoną kawę, sam natomiast zajął się czytaniem gazety, którą kupił.  Spoglądałam na niego co jakiś czas, nie wiedząc co ze sobą zrobić, w pewnym momencie mój wzrok przyciągnąło zdjęcie widniejące w gazecie, wyrwałam Szczęsnemu gazetę z rąk i zaczęła czytać artykuł. "Nancy Clark i jej nowa miłość?" Piękna Samantha Clark, angielska gwiazda modelingu, znana z dużej ilości rozterek miłosnych widywana jest ostatnio w towarzystwie przystojnego Kryspina Dobrowolskiego, angielskie media donoszą iż jest on menadżerem klubów piłkarskich, a całkiem niedawno przeprowadził się do Londynu z Dortmundu. Czyżby to ze względu na Nancy? Para wygląda na naprawdę mocno zakochanych. Czyżby nasza szalona i nieokrzesana Nancy w końcu znalazła miłość swojego życia?
-No i co w związku z tym?-zapytał nieświadomy Wojtek.
-To ona-powiedziałam uniesionym głosem wskazując Szczęsnemu zdjęcie w gazecie.
-Tak i to właśnie ona wychodzi teraz z Kryspinem-odparł wskazując głową w ich kierunku-Jedziemy za nią czy za Kryspinem?-zapytał
-Za nią, ale nie jedziemy-powiedziałam wysiadając z samochodu-zaczekaj tutaj-rozkazałam, zamykając za sobą drzwi. 
Ukrywając się między samochodami poczekałam aż Kryspin odjedzie, następnie ruszyłam w kierunku w którym szła Samantha, gdy byłam tuż za nią odważyłam się z nią porozmawiać.
-Samantha Clark?-zawołałam niepewnie.
Kobieta odwróciła się na pięcie i podeszła bliżej mnie.
-Kim jesteś, i dlaczego nazywasz mnie Samantha?-zapytała.
-Bo tak się nazywasz?-zapytałam unosząc jedną brew do góry.
-Nazywam się Nancy- oznajmiła- Samantha to moje imię jednak nie lubię go używać.
-Dobrze, a więc Nancy-zaczęłam-Ja nazywam się Lena Lipska-przedstawiłam się  po krótkiej pauzie.
-Nic mi to nie mówi-zakomunikowała Nancy -Znamy się?-dodała. 
-W zasadzie nie-odpowiedziałam niepewnie-Mieszkam z Kryspinem, jestem siostrą jego przyjaciela. 
-Och, jak miło – zironizowała-Od zawsze wiedziałam że z niego dobry człowiek, ale w dalszym ciągu nie wiem po co do mnie przyszłaś. 
-Chciałam zapytać, czy to ty jesteś powodem dla którego Kryspin się tutaj przeprowadził-zapytałam przygryzając wargę, na co panna Clark wybuchnęła śmiechem.
-To była tylko i wyłącznie jego decyzja, nikt go do tego nie zmuszał-oznajmiła oschle-A teraz wybacz nie mam czasu.
-A czy ta rozmowa może pozostać między nami?
-Oczywiście kochanie-odpowiedziała Nancy ze sztucznym uśmiechem a następnie zostawiła mnie samą.
Gdy odeszła  od razu skierowałam się w stronę  samochodu Wojtka.
-I jak?-dopytywał się gdy tylko znalazłam się w  środku.
-Bogata, sławna,głupia, pusta, zadufana w sobie panienka-wycedziłam.
-Skąd takie wnioski?
-Stara się być miła ale jej to nie wychodzi, i na dodatek ten sztuczny uśmiech-powiedziałam ze złością-Lepiej wracajmy do domu.
Wojtek posłusznie odpalił silnik swojego samochodu i ruszyliśmy do domu, przez całą drogę żadne z nas się nie odzywało, byłam lekko zirytowana i zła, miałam wrażenie że źle zrobiłam przedstawiając się dziewczynie Kryspina, nie ufałam jej, mimo że ta zapewniła mnie że nasza drobna wymiana zdań pozostanie między nami miałam pewne obawy co do całej tej sytuacji. Po 15 minutach znaleźliśmy się pod hotelem,  pożegnałam się z Wojtkiem, wysiadłam z samochodu i ruszyłam w stronę wejścia. Kilka minut później byłam już w swoim pokoju, w przedpokoju ściągnęłam buty, wchodząc do pokoju lekko przestraszyłam się  Kryspina stojącego przy oknie, odwrócił się w moją stronie a po jego minie można od razu można było poznać że jest zły.
-Czy ty nie możesz znaleźć sobie lepszego zajęcia niż śledzenie mnie?-zapytał podniesionym głosem.
-Gdybyś mi powiedział nie musiałabym cię śledzić-wycedziłam.
-A co cię to w ogóle obchodzi? To moje życie-odparł ze złością.
-Nie obchodzi mnie ani trochę twoje życie-syknęłam-Chcę się tylko dowiedzieć, dlaczego się tutaj tak nagle przeprowadziliśmy-powiedziałam zaciskając pięści ze złości.
-Nie interesuj się-wycedził oschle-widzimy się jutro na śniadaniu-powiedział wymijając mnie, po chwili usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Okropnie zła powędrowałam do łazienki, gdzie wzięłam długa, odprężającą kąpiel, dochodziła 24 kiedy położyłam się na swoim łóżku, chciałam zadzwonić do Blanki jednak po chwili namysłu stwierdziłam iż nie jest to dobry pomysł aby budzić ją w środku nocy, w dalszym ciągu byłam zła na Kryspina za to jak mnie potraktował, przecież należą mi się wyjaśnienia, nie interesuje mnie jego życie ani ta pusta laska z którą chodzi, mam prawo wiedzieć dlaczego się tutaj znalazła, i dowiem się choćbym miała ponieść tego konsekwencje.

  ~~~~~~~~~~~~~
witajcie po dłuuuugiej przerwie kochani! ;*
udało mi się znaleźć chwilkę czasu, coś wymyślić i napisać, może to nie jest jakieś super fajne ale jest i będę mogła myśleć nad kolejnym rozdziałem ;)
nie mogę obiecać że rozdziały będą dodawane często, wręcz przeciwnie będą dodawane jeszcze rzadziej niż na moim drugim blogu ;c
możliwe że jeszcze w wakacje napisze parę rozdziałów żeby mieć z głowy gdy zacznie się szkoła, mamy jeszcze miesiąc więc lajcik ;D
komentujcie, piszcie jak wrażenia i jak się podoba ;*
życzę miłego czytania ;*

niedziela, 26 maja 2013

Informacja.

Witam was moi kochani ;*
Mam dla was trochę smutną wiadomość a mianowicie muszę zawiesić bloga na jakiś czas, prowadzę drugi blog który założyłam wcześniej, na początku udawało mi się jakoś pisać rozdziały na zmianę jednak teraz mam ogromne problemy z napisaniem i dodaniem rozdziału na jeden blog a co dopiero na dwa, mam zbyt  dużo nauki, czas poprawiania ocen itp. Obiecuję że wrócę tutaj jak tylko skończę tamto opowiadanie lub po prostu w wakacje gdzie będzie znacznie więcej wolnego czasu. Wrócę na pewno ponieważ mam bardzo fajny pomysł na to opowiadanie i chcę je skończyć. Mam tylko nadzieję że nie stracę czytelników i będę miała dla kogo wracać. ;) Serdecznie zapraszam was do czytania mojego drugiego bloga o Łukaszu Piszczku ;)  http://livee-love-laaugh.blogspot.com/ 
Pozdrawiam,  raaspberryy ;*

czwartek, 23 maja 2013

Rozdział 5

 Chodź ze mną po szczęście, albo po szaleństwo.

   Obudziłam się gdy zegar wskazywał parę minut przed 7. Nie chciało mi się już spać, a do śniadania zostały jeszcze 2 godziny więc postanowiłam pójść pobiegać. Wzięłam prysznic a następnie ubrałam coś odpowiedniego. Wyszłam z hotelu i kierowałam się w stronę pobliskiego parku który widniał w oddali. Biegałam ścieżkami, słuchając muzyki i przyglądając się innym ludziom spacerującymi wraz ze swoimi zwierzakami. W pewnym momencie przystanęłam na chwilę aby złapać oddech, spojrzałam w okół i lekko zaniepokoił mnie ten widok, dopiero po chwili uświadomiłam sobie że kompletnie nie wiem gdzie jestem. Biegłam cały czas przed siebie co jakiś czas skręcając w jaką boczną ścieżkę, nie zwracając uwagi na to dokąd biegnę. Chciałam spytać kogoś o drogę jednak to nie był dobry pomysł ponieważ nawet nie wiedziałam o co miałabym spytać, nie zwróciłam uwagi na nazwę naszego hotelu czy tez ulicę na której się znajduje. Okropnie żałowałam że zamiast telefonu zabrałam MP4. Nie wiedziałam która jest godzina, ile zostało mi czasu zanim Kryspin zabije mnie po raz kolejny, nie miałam pojęcia w którą stronę się udać, byłam totalnie bezradna. Po krótkim namyślę postanowiłam iść przed siebie w nadzieji na to że trafię na którą z dróżek które pamiętam lub na którąś z tych z których widać hotel. Nie okazało się to zbyt łatwe, najpierw parę razy znalazłam się w tym samym miejscu, potem prawdopodobnie znalazłam się po drugiej stronie parku, biegałam wszystkimi możliwymi ścieżkami i ich kombinacjami jednak żadna nie prowadziła do hotelu, byłam już okropnie zmęczona, usiadłam na pobliskiej ławce aby trochę odpocząć, myślałam nad tym co powinnam teraz zrobić, byłam już na każdej ścieżce ale żadna nie doprowadziła mnie do hotelu a przecież jakoś musiałam się tutaj znaleźć, owszem park był ogromny ale wydawało mi się nie oddaliłam się tak bardzo od hotelu aby się zgubić a jednak. Spojrzałam w bok aby rozejrzeć się za kimś kto potencjalnie  mógł by mi wskazać drogę do jakiegokolwiek hotelu, może udało by się że był by to ten w którym nocowałam, nie było jednak nikogo, nikt nie biegał, nie było nikogo na spacerze z psem, totalna pustka. Jednak po lepszym przyjrzeniu się zobaczyłam to co pragnęłam zobaczyć od dłuższego czasu, hotel - mój hotel którego szukam, nie rozumiem tego jak mogłam go wcześniej nie zauważyć. Pobiegłam jak najszybciej przed siebie prostą ścieżką która doprowadziła mnie przed hotel. Ogromnie się cieszyłam że w końcu się odnalazłam. Wbiegłam do środka kierując się od razu do windy. Gdy tylko drzwi się otworzyły, szybko weszłam do środka, gdzie spotkałam Kryspina oraz Szczęsnego, chciałam się wycofać jednak było już trochę za późno.
-Gdzie ty byłaś dziewczyno ?! - zapytał Kryspin prawie krzycząc.
-Pobiegać - odpowiedziałam zmieszana.
-3 godziny ?! - powiedział jeszcze bardziej unosząc głos.
-Nie krzycz - tym razem to ja podniosłam głos, miałam dość tego że traktuje mnie jak małe dziecko które trzeba pilnować i któremu trzeba mówić co ma robić. - Zgubiłam się - powiedziałam trochę ciszej.
Szczęsny się zaśmiał, Kryspin uśmiechnął się pod nosem nic nie mówiąc. Zirytowana spojrzałam na Szczęsnego, który powstrzymywał śmiech zagryzając wargi. Miałam ich obydwu dość, ciekawy czy gdybym się nie pojawiła do wieczora czy by ich to tak bawiło.
-Zjedź coś i się przebierz, zabieram cię gdzieś - powiedział Kryspin poważniejszym tonem.
W tym momencie drzwi windy się otworzyły, wyszłam jak najszybciej kierując się w stronę mojego pokoju i nie patrząc nawet w stronę Kryspina oraz Szczęsnego. Weszłam do pokoju rzucając się na łóżko, leżałam patrząc w sufit, nagle zadzwonił mój telefon, wyjęłam go z pod poduszki, na wyświetlaczu pojawiła się Blanka, strasznie ucieszyłam się że dzwoni.
-Blanka kochanie ty moje ! - wykrzyknęłam po odebraniu.
-Tak teraz kochanie, ale odezwać to się nie mogłaś - powiedziała zirytowana - znalazłaś sobie kogoś w tych Niemczech i o starych przyjaciołach już zapomniałaś i nawet zadzwonić nie raczysz - skończyła oburzona.
-Zbyt dużo się działo, przepraszam - zaczęłam - nie mieszkam już w Dortmundzie a w Londynie nie pytaj czemu bo sama tego nie wiem. Poznałam Szczęsnego - powiedziałam z ogromnym entuzjazmem i intrygą w głosie.
-I mówisz mi to dlatego że masz super plan jak go poderwać ponieważ ci się mega zajebiście podoba- powiedziała.
Blanka znała mnie bardzo dobrze i zawsze potrafiła poznać czy coś knuje.
-Nie do końca, nie podoba mi się, po prostu jest w nim coś co mnie intryguje, i dlatego będzie mój - powiedziałam stanowczo.
-Lena a jeśli się zakochasz ? - spytała.
-To nie dla mnie, ja po prostu trochę się nim pobawię a potem go rzucę, żadnej miłości, przywiązania, zero uczuć, wyłącznie dobra zabawa.
-A jeśli go zranisz ? i przy okazji siebie - spytała z troską.
-Spokojnie nic takiego się nie wydarzy - uspokoiłam ja.
-Pamiętaj że cię ostrzegałam.
-Tak jest, mamo - powiedziałam śmiejąc się - pozdrów i wyściskaj ode mnie Galasa i powiedz mu że za nim tęsknie, zadzwonię za niedługo, kocham cię - powiedziałam naciskając czerwoną słuchawkę.
Udałam się do łazienki gdzie wzięłam prysznic, ubrałam się  , zrobiłam lekki makijaż i upięłam włosy. Byłam gotowa kiedy zadzwonił Kryspin mówiąc że czeka na mnie w samochodzie. Nie zdążyłam nawet nic zjeść no ale cóż, może uda mi się go wyciągnąć na miasto. Zamknęłam drzwi swojego pokoju i zeszłam na dół, minęłam recepcję i wyszłam z hotelu, od razu zauważyłam Kryspina siedzącego w swoim czarnym audi r8, kompletnie miałam pojęcia skąd ono się tutaj wzięło w ciągu zaledwie jednej nocy, zdałam sobie sprawę jak bardzo nie ogarniam Kryspina i tego co się wokół niego dzieje, i również z nim. Wsiadłam do samochodu i zapięłam pas,  Kryspin bez słowa odpalił silnik i ruszył przed siebie.
-Dokąd jedziemy ? - zapytałam przerywając ciszę panującą w samochodzie.
-Jedziemy obejrzeć jakieś mieszkania, nie możemy przecież wiecznie nocować w hotelu - powiedział uśmiechając się w moja stronę.
Naprawdę go nie rozumiem, nie rozumiem jego psychiki i zachowania, raz rzuca piorunami i jest zły na cały świat a chwilę później miły i spokojny i nawet się uśmiecha, wydaję mi się że coś lub ktoś powoduje te jego ciągłe zmiany nastrojów i muszę się dowiedzieć kto. Najpierw to a potem Szczęsny no chyba że uda mi się pogodzić te dwie rzeczy. Dojechaliśmy na miejsce, nawet nie zauważyłam kiedy minęła cała ta droga, wysiedliśmy z auta a przed nami ukazała się duża kamienica, udałam się do środka za Kryspinem, weszliśmy za trzecie piętro a tam Kryspin otworzył drzwi do jednego z mieszkań. Mimo że mieszkanie nie było do końca urządzone od razu mi się spodobało, bardzo przypominało mi to w którym mieszkaliśmy w Dortmundzie, dlatego tak chciałam mieszkać właśnie tutaj.
-I jak podoba ci się ? - spytał Kryspin schodząc po schodach.
-Jest super - odpowiedziała krótko.
-Za jakieś dwa lub trzy dni będziemy mogli się wprowadzić - powiedział.
Cieszyłam się że nie będziemy musieli zbyt długo przebywać w hotelu, zawsze to lepiej mieć swój własny pokój, kuchnie i własną lodówkę z której w każdej chwili można coś wziąć. Odruchowo przytuliłam się do Kryspina, brakowało mi tego, jego ramion w których zawsze mogłam znaleźć schronienie i czuć się bezpiecznie, oczywiście zdawałam sobie sprawę że zaraz zamieni się w marudzącego potwora jednak chciałam aby ta chwila trwała jak najdłużej. Po chwili oboje usłyszeliśmy głośne odgłosy mojego brzucha, no tak w końcu nie jadłam nic od rana więc miał prawo upominać się o swoje. Oboje zaczęliśmy się śmiać.
-Mam spotkanie za godzinę, więc w tym czasie możemy coś zjeść- powiedział uśmiechając się.
-Jestem na tak - odpowiedziałam z entuzjazmem.
Wyszliśmy z mieszkania udając się do samochodu, po drodze obserwowałam okolicę mojego przyszłego mieszkania, dużo zieleni, krzewów i drzew, cisza i spokój w okół. Z tego co zauważyłam kamienica położona była na obrzeżach Londynu dlatego panował tutaj cichy i spokojny nastrój, z dala od zgiełku i hałasu wielkich aglomeracji. Po około 20 minutach znajdowaliśmy się przed restauracją Clarke's. Udaliśmy się do środka gdzie kelner wskazał nam wolny stolik na końcu pomieszczenia w dość zacisznym i przytulnym miejscu. Zamówiliśmy coś do jedzenia, nie znam zbyt angielskiej kuchni więc zdałam się na Kryspina w nadzieji że podadzą nam coś w miarę normalnego co da się zjeść. Moje obawy były zbędne, danie jak najbardziej mi smakowało. Przez cały ten czas zamieniłam z Kryspinem parę zdań, nie miałam nawet o czym z nim rozmawiać. Dawniej mogliśmy rozmawiać godzinami a tematów wciąż nie ubywało, teraz kilka pytań, kilka prób podjęcia dyskusji jednak bez skutku, Kryspin wciąż wpatrzony był w telefon na który co jakiś czas przychodziły wiadomości, totalnie mnie ignorował co mnie irytowało. Chciałam wstać i powiedzieć że chciałabym wrócić do domu kiedy do restauracji wszedł Szczęsny od razu kierując się w naszą stronę. To zapewne z nim Kryspin był umówiony na spotkanie, postanowiłam zostać, może przynajmniej dowiem się czegokolwiek na temat przeprowadzki tutaj. Szczęsny przywitał się siadając na przeciwko mnie. Od razu zaczęli rozmawiać na temat piłki nożnej, dowiedziałam się że Kryspin od teraz jest menadżerem Szczęsnego i że ten będzie dość stałym gościem w naszym domu. Ucieszyłam się ponieważ to po części pozwoli mi wykonać mój plan. Nie miałam ochoty słuchać ich dalszych rozmów, założyłam na uszy słuchawki włączając piosenki jak najgłośniej, patrzyłam na ludzi którzy znajdowali się w restauracji jak i na ludzi idących ulicą, co jakiś czas spoglądałam w stronę Szczęsnego jednak był zbyt zajęty rozmową aby to zauważyć.
W pewnym momencie prawdopodobnie zadzwonił telefon Kryspina, natychmiast wziął go ręki i wyszedł na zewnątrz aby odebrać. To była moja szansa aby porozmawiać z Wojtkiem. Zdjęłam słuchawki z uszu i spojrzałam w jego stronę.
-Jak długo znasz Kryspina ? - spytałam.
-Poznałem go na zgrupowaniu kadry przed euro.
-Jak to się stało że on dla ciebie pracuje - zadałam kolejne pytanie, upewniając się że Kryspin w dalszym ciągu rozmawia przez telefon.
-Zwolniłem swojego menadżera, zadzwoniłem do Kryspina aby polecił mi kogoś, okazało się że planuje się przenieść na stałe do Londynu więc zaproponowałem współpracę na co od razu się zgodził.
-Posłuchaj, mam problem a jednocześnie prośbę, od jakiegoś czasu Kryspin zachowuje się dziwnie, nie jest sobą i ma jakieś dziwne huśtawki nastroju, cały czas tylko laptop czy telefon, nie da się z nim nawet normalnie porozmawiać na inny temat niż piłka nożna, chcę dowiedzieć się co lub kto jest tego przyczyną - powiedziałam uśmiechając się zachęcająco.
-I co chcesz zrobić ? Szpiegować go ? - zapytał.
-Jeśli będzie trzeba - odpowiedziałam - To jak zgadzasz się ?
Szczęsny milczał przez chwilę zastanawiając się, patrzyłam na niego chcąc usłyszeć odpowiedź i nerwowo spoglądając w stronę drzwi wejściowych.
-Mam nadzieję że nie będę tego żałował - odpowiedział uśmiechając się.
Ogromnie się ucieszyłam, udało mi się połączyć rzeczy na których zdobyciu mi zależało, dowiem się co jest przyczyną zmiany Kryspina jednocześnie zbliżając się do Szczęsnego.
Zobaczyłam Kryspina wchodzącego do środka.
-Uwierz mi nie będziesz, przyjdź do hotelu dziś o 20, mój pokój znajduje się na przeciwko Kryspina - powiedziałam szybko, nie zdążyłam powiedzieć nic więcej ponieważ Kryspin usiadł przy stoliku. Postanowiłam wrócić do domu, pożegnałam się i wyszłam z restauracji, kierując się w drogą którą wskazał mi Kryspin jednocześnie obmyślając każdy najmniejszy szczegół mojego planu.

_____________________________________________________________________
przepraszam za tak długą nieobecność i za jakoś rozdziału która zadowalająca nie jest ;x
mam zbyt dużo nauki i kompletny brak czasu na cokolwiek.
następny rozdział dodam prawdopodobnie gdzieś początkiem czerwca bo wątpię że uda mi się wcześniej, jednak będę się starać. ;)
mam nadzieję że się komuś spodoba ;d



sobota, 11 maja 2013

Rozdział 4

Czasami trzeba zamknąć pewne rozdziały i mimo tego że bardzo chcielibyśmy je dalej pisać to po prostu nie możemy, o niektórych sprawach trzeba zapomnieć, sprawić by stały się przeszłością.

   Obudził mnie dźwięk kropli deszczu obijających się o parapet, nie miałam siły ani ochoty wstawać i rozpoczynać kolejnego dnia mojego jak że żałosnego życia, za sprawą przeprowadzki byłam zła i smutna a pogoda jeszcze bardziej pogłębiała mój ponury nastrój. Z ogromną niechęcią otworzyłam oczy by po chwili znów je zamknąć. Miałam ochotę zakryć się kocem i zacząć płakać jak małe dziecko. Codziennie od nowa uświadamiam sobie, że nie tak miało wyglądać moje życie. Wszystko jest inaczej niż zaplanowałam, inaczej niż bym chciała. ciągle jest źle, ciągle tracę to na czym mi zależy. Jednak postanowiłam być twarda i nie załamywać się, muszę stawić czoła przeciwnością losu, nie mogę być osobą wiecznie nieszczęśliwą i rozpaczająca, nie mogę wiecznie użalać się nad sobą i swoim losem, wole być pozbawiona jakichkolwiek ludzkich uczuć i obojętna na wszytko co dzieje się wokół mnie. To właśnie, ja wymęczona przez życie, olana, zostawiona i opuszczona od dziś  pozbawiona skrupułów, poczucia winy, smutku czy żalu, nie obchodzi mnie to że będę pozbawiona człowieczeństwa a moje serce będzie zimne i skamieniałe, nie będę więcej cierpieć i płakać a to w tym momencie jest najważniejsze.
Otworzyłam ponownie oczy tym razem z bardziej skutecznym skutkiem, wstałam z łóżka i udałam się do łazienki gdzie wzięłam długą kąpiel, następnie ubrałam  jakieś luźne ciuchy, zeszłam na dół. Kryspina nie było, zastałam wyłącznie pełno kartonowych pudeł a w których zapewne znajdowały się wszystkie rzeczy, salon jak i kuchnia świecił pustkami, dosłownie wszystkie rzeczy takie jak obrazy, figurki czy zdjęcia zostały spakowane. Upiłam łyk soku pomarańczowego z lodówki w  której jak zwykle nie było nic co nadawało by się do jedzenia, jednak w tym momencie i tak nie miałam na nic ochoty.  Zobaczyłam karteczkę przyczepioną do lodówki na której pisało że samolot mamy o 19, mam spakować wszystkie swoje rzeczy do kartonów a ubrania do walizki które wezmę ze sobą. No jak bym nie wiedziała, tylko szkoda że Kryspin nie mógł mi tego powiedzieć osobiście albo przynajmniej zadzwonić  a nie  zostawiać samą w domu i pisać jakąś głupią karteczkę. Ubrałam buty oraz słuchawki na uszy, deszcz chwilowo przestał padać jednak mimo tego nie zapowiadało się na to aby wzeszło słońce, zamknęłam drzwi i ruszyłam przed siebie.
Wokół panowała szarość, zazwyczaj tłoczne ulice Dortmundu teraz były puste, nie było spacerujących kobiet z dziećmi oraz samych dzieci bawiących się na placach zabaw czy w parku, w dzisiejszym dniu to miasto wydawało się kompletnym  miejscem bez życia. Kierowałam się w stronę starej cegielnie w nadziei  na to że  spotkam tam Sarę, skręciłam w uliczkę po której łatwo było mi trafić w odpowiednie miejsce, weszłam przez to samo okno przez które wchodziłyśmy z Sarą następnie po schodach skierowałam się na górę gdzie znajdowało się pomieszczenie z balkonem o ile można tak to nazwać. Nadal panował tutaj taki sam bałagan jak kilka dni temu, wokół pełno puszek i butelek, oraz papierków z chipsów itp, tak jak myślałam znalazłam tutaj Sarę, spała na fotelu owinięta w koc, nie chciałam jej budzić ponieważ znając ją wróciła niedawno z  imprezy na której wypiła dość sporo, już wtedy gdy ja postanowiłam wrócić do domu  była mocno wstawiona. Na stoliku zauważyłam paczkę papierosów oraz zapalniczkę, wzięłam jednego i udałam się balkon, po drodze przez przypadek uderzyłam w butelkę stojącą obok stolika jednak nie obudziło to Sary. Spoglądając na obrzeża Dortmundu, na niebo pokryte szarością oraz na krople deszczu które ponownie zaczęły spadać w dół paliłam papierosa zaciągając się coraz mocniej z każdym kolejnym buchem.
-Lenka ? co ty tutaj robisz słońce ? - usłyszałam znajomy głos z zza pleców. Zgasiłam papierosa wyrzucaj go przed siebie. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętą i pełną optymizmu dziewczynę, nie było po niej widać oznak zmęczenia czy kaca wręcz przeciwnie była radosna i wypoczęta, jak zawsze od kąd ją poznałam, a teraz musiałam opuścić ją i ponownie zostawić samą w świecie w którym zapewne nikt nie chciał by żyć. Wypuściłam powietrze po czym bez słowa podeszłam i z całych sił przytuliłam Sarę.
-Zaczynasz mnie martwić - powiedziała stanowczo -  powiesz mi co się stało ? - spytała łagodniejszym tonem.
Nie wiedziałam od czego zacząć, nie było tego tak wiele po prostu musiałam jej powiedzieć że się wyprowadzam jednak te słowa były tak cholernie trudne do wypowiedzenia, miałam wrażenie jakby moje gardło zaciskało się broniąc się  w ten sposób od wypowiedzenia tych słów.
-Przeprowadzam się do Londynu - powiedziałam czując ukłucie w sercu,  moje oczy się zaszkliły, jednak obiecałam sobie rano - zero łez tak więc szybko otarłam oczy ręką, spojrzałam na Sarę która stała bez ruchu.
-Ale dlaczego ? - w jej głosie słychać było smutek.
-Wczoraj po imprezie zastałam Kryspina który powiedział tylko że przeprowadzamy się bo nie jest już menadżerem Borussii, nie wiem nic poza tym bo potem zaszył się w swoim pokoju a rano go już nie było. O 19 mam samolot do Londynu - powiedziałam spuszczając wzrok.
-No tak, czyli znowu zostanę sama - powiedziała siadając na fotelu ukrywając twarz w rękach.
-Nie zostaniesz sama, będę przyjeżdżać jak tylko będę mogła, będę dzwonić - podeszłam i usiadłam obok niej przytulając się do niej.
-Albo mam pomysł  - powiedziałam z optymizmem - jedź ze mną do Londynu.
-Nie to nie jest dobry pomysł, moje miejsce jest tutaj i zawsze tak będzie
-Ale mówiłaś mi.. - zaczęłam.
-Wiem co mówiłam ale mimo tego nie mogę wszystkiego zostawić z dnia na dzień i tak po prostu wyjechać.
-Rozumiem, ale chcę żebyś wiedziała że ja cię nigdy nie zapomnę, nigdy nie zapomnę tego że cię poznałam, tej pierwszej imprezy dzięki której czułam się jak prawdziwa nastolatka, czułam się tak swobodnie i beztrosko, nigdy tego nie zapomnę, twojej uśmiechniętej buźki i tego że zawsze jesteś taka radosna, mimo że naszych chwil spędzonych razem nie  było tak dużo, te kilka było najwspanialsze i na zawsze je zapamiętam, wspólne wygłupy, śmiech, zdjęcia i rozmowy to były najlepsze dni spędzone tutaj, dzięki tobie stałam się inną osobą i za to ogromie ci dziękuje.
Sara nie odpowiedziała nic tylko ponownie się do mnie przytuliła a ja odwzajemniłam uścisk.
-Mam coś dla ciebie.
Podbiegła do swojej torebki która leżała w kącie, wyjęła z niej wszystko aby mogła szybciej znaleźć to czego szukała, w końcu znalazła i wróciła na fotel trzymając w ręku małe niebieskie pudełeczko.
-Wiem że znamy się kilka dni i żeby powiedzieć że się przyjaźnimy jest zbyt wcześnie, ale gdy zobaczyłam to w sklepie od razu pomyślałam o tobie
Wyjęła z pudełeczka wisiorek który był naprawdę śliczny.
-To tak na pamiątkę naszego poznania się i żebyśmy o sobie pamiętały -  powiedziała po czym przełamała wisiorek na dwie części i wręczyła jedną mnie.
Zdołałam jej po prostu tylko podziękować, nie wiedziałam co mam powiedzieć.
-Chyba powinnaś się zbierać  jeżeli chcesz zdążyć się spakować - powiedziałam po czym wstała.
-Zaczekaj, ja też mam coś dla ciebie - zdjęłam jedną z bransoletek z muliny wykonanych przeze mnie które nosiłam na ręce. - Proszę - uśmiechnęłam się podając Sarze bransoletkę. - Niech przyniesie ci szczęście, a teraz naprawdę muszę lecieć - odetchnęłam głęboko, nie chciałam tego momentu, chciałam spędzić z nią jeszcze choć trochę czasu.
-No to powodzenia w Londynie, wyrwij jakiegoś przystojniaka, zakochaj się na zabój, zabij Kryspina albo nie wiem co z nim zrób ale coś zrób bo normalnie nerwowo nie idzie z facetem wytrzymać, pisz często dzwoń, dalej bądź tak śliczna i zajebista - po skończeniu wyliczania prze Sarę oboje zaczęłyśmy się śmiać.
-Ty również znajdź sobie jakiegoś przystojniaka piłkarza oczywiście, dalej chodź na szalone imprezy ale nie przesadzaj oczywiście, nadal bądź również śliczna, uśmiechnięta i zarażaj wszystkich wokół dobrym humorem i dalej bądź taka słodka i kochana - po skończeniu mojego przemówienia znów obie buchnęłyśmy śmiechem, potem ostatni raz przytuliłam się do Sary i udałam się do wyjścia. Postanowiłam również pożegnać się z Piszczkiem, mimo że nie znałam go praktycznie wcale, łączył nas jedynie plan który i tak nie wypalił no ale mniejsza z tym, polubiłam go i stwierdziłam że z nim też muszę się pożegnać. Aby było szybciej zamówiłam taksówkę która zawiozła mnie w odpowiednie miejsce. Weszłam do budynku kierując się korytarzem w stronę boiska gdy w pewnym momencie usłyszałam znajomy głos z zza pleców.
-Lena ? ty jeszcze tutaj, myślałem że już wyjechałaś- odwróciłam się na pięcie i zobaczyłam piłkarza ,uśmiechnęłam się i podeszłam bliżej.
-Czyli wiesz ?
- Trochę to dziwne że Kryspin zerwał umowę i tak po prostu chce wyjechać - wzruszył ramionami.
-Jak to zerwał umowę ? - popatrzyłam na niego z ogromnym zdziwieniem.
-Powiedział nam o tym na imprezie ale nie powiedział dlaczego, a tak swoją drogą to wybacz ale spaliłem na całej linii, nie udało mi się go upić a tym bardziej zatrzymać dłużej, mam nadzieję że nie miałaś większych kłopotów. - spojrzałam na mnie z troską
-Jak widzisz nadal żyje - zaśmiałam się. Tak w ogóle to Kryspin w końcu chyba zrozumiał że jest zbyt opiekuńczy albo coś w tym stylu bo gdy zastał mnie rano nie powiedział nic o imprezie a jedyne co powiedział to to że się przeprowadzamy. Trochę to dziwne.
-Nawet bardzo. Ale będziesz nas odwiedzać albo przyjeżdżać na mecze no nie ?- spytał z entuzjazmem.
-Nie lubię piłki nożnej ale okej poświecę się - powiedziałam
-No to polubisz - powiedział z ogromnym bananem na twarzy - a teraz wybacz ale muszę lecieć bo zarobie kilka dodatkowych kółek a tego bym nie chciał - powiedział z grymasem. Podszedł bliżej mnie i przytulił mnie a następnie poczochrał moje włosy - Trzymaj się mała - usłyszałam zza pleców jednak nie zdążyłam odpowiedzieć ponieważ zniknął w korytarzu. Wyszłam przed budynek, znów padał deszcz, spojrzałam na zegarek, dochodziła 13 zostało już tylko 6 godzin. Wsiadłam do taksówki i po 20 minutach byłam przed mieszkaniem. Weszłam do środka, zdjęłam buty, od razu udałam się do mojego pokoju i zaczęłam pakować swoje rzeczy, najpierw ubrania, kosmetyki i wszystkie podręczne rzeczy, następnie wszystkie zdjęcia, książki czy filmy poukładałam w papierowych kartonach, po zaledwie 3 godzinach również mój pokój świecił pustkami, usiadłam na ziemi spoglądając na te wszystkie rzeczy, jeszcze zaledwie kilka dni temu taki sam widok był w Polsce, ciekawe ile przeprowadzek czeka mnie jeszcze w życiu. Dochodziła 16 kiedy poszłam wziąć prysznic, pomalować się i ubrać. Schodząc na dół wraz ze swoimi walizkami zauważyłam Kryspina wchodzącego do domu.
-Gotowa jesteś ? - spytał patrząc w moją stronę, nawet nie wpadł na pomysł aby mi pomóc no ale cóż.
-Jak widać - odpowiedziałam krótko w dalszym czasie usiłując zejść po schodach w całości.
-Weź tylko najbardziej przydatne rzeczy czyli zapewne ubrania, reszta zostanie przywieziona jak znajdę mieszkanie - powiedział wymijając mnie na schodach.
-Jak to to ty nie masz kupionego jeszcze mieszkania tam ?
-Chwilowo będziemy mieszkać w hotelu - powiedział znikając w drzwiach swojego pokoju.
No super nie ma to jak mieszkać w hotelu, nie byłam nastawiona do tego z entuzjazmem ale nie miałam innego wyjścia, miałam tylko nadzieję że szybko znajdzie jakieś mieszkanie i nie spędzimy w hotelu zbyt dużo czasu. Ostatni raz spojrzałam na mieszkanie, po czym wyszłam na zewnątrz aby wrzucić walizki do taksówki. Po jakiś 30 minutach byliśmy na lotnisku, gdzie odbyliśmy odprawę bagażowo-biletową następnie przeszliśmy przez bramki kontroli bezpieczeństwa a stamtąd wprost na pokład samolotu. Patrzyłam przez okno na oddalający i znikający między chmurami Dortmund, prze cały lot nie rozmawiałam z Kryspinem, parę razy miałam ochotę wypytać go o każdy szczegół przeprowadzki, chociażby jeden mały powód tego całego zamieszania jednak nasze relacje w ostatnich dniach nie były najlepsze więc na szczere wyznania i opowiadania o swoich problemach nie było szans. Po jakiś dwóch godzinach wylądowaliśmy w Londynie, a już 30 minut byliśmy w drodze do hotelu, później tylko zakwaterowanie i w końcu znalazłam się w swoim pokoju który swoją drogą był bardzo przytulny a na dodatek w moim ulubionym kolorze, myślę że nie będzie mi się tutaj źle mieszkać.Udałam się prosto do łazienki gdzie wzięłam szybki prysznic aby jak najszybciej znaleźć się w łóżku. Założyłam piżamę i chciałam udać się na łóżko jednak zadzwonił Kryspin mówiąc abym przyszła do jego pokoju. Nie miałam najmniejszej ochoty ale wolałam nie robić sobie problemów. Drzwi do jego pokoju były uchylone więc nie pukając weszłam do środka.
-Wampir jesteś czy co że spać po nocach nie możesz - powiedziałam wchodząc do pokoju jednak szybko pożałowałam wypowiedzianych słów, w sypialni Kryspina stał wysoki mężczyzna który na mój widok uśmiechnął się powstrzymując jednocześnie śmiech.
-Chyba nie wyglądam - powiedział uśmiechając się.
-Nie powiedziała bym, gdzie Kryspin ? - spytałam aby jak najszybciej zmienić temat.
-Poszedł po coś na dół - odpowiedział nieznajomy, chociaż nie do końca ponieważ wydawało mi się że gdzieś go już widziałam.
-No tak najpierw do mnie dzwoni a potem zostawia z kimś obcym.
-Wojtek Szczęsny, miło mi - podszedł bliżej i podał mi swoją dłoń.
-Lena Lipska, mi nie - wypaliłam, byłam zła na Kryspina przez co wyżywałam się na innych ludziach no ale bywa.
-Fajna piżama - zaśmiał się
-Fajne nazwisko - wypaliłam unosząc brew do góry.
-O widzę że się już poznaliście - powiedział Kryspin wchodząc do pokoju, jednocześnie przerywając naszą rozmowę.
-Jak widać, tylko po to miałam tutaj przyjść czy jest jakiś bardziej konkretny powód ? - spytałam.
-A ja nie jestem konkretnym powodem ? - powiedział Szczęsny patrząc na mnie.
-Nie ? - spojrzałam w jego stronę, był najwyraźniej lekko rozczarowany. 
-Jutro o 9 masz być gotowa, po śniadaniu cię gdzieś zabiorę - powiedział Kryspin- a teraz możesz iść spać.
Odruchowo uśmiechnęłam się na pożegnanie do Szczęsnego po czym wyszłam z pokoju, wchodząc do mojego który znajdował się na przeciwko, rzuciłam się na łóżko, odechciało mi się spać, przed oczami wciąż miałam Szczęsnego oraz jego uśmiech, zaintrygował mnie, spodobał mi się, jednak nie chce się zakochiwać bo to bezcelowe i przereklamowane. Do głowy wpadł mi genialny plan względem niego, mam ochotę się zabawić a moją zabawką będzie nie kto inny jak właśnie Wojtek Szczęsny...

__________________________________________________________________
I jak wam się podoba ? ;)
planowałam w tym rozdziale więcej Szczęsnego ale coś nie wyszło, w następnym myślę że bardziej się to uda, a następny rozdział prawdopodobnie za tydzień ;)
czytajcie i komentujcie ;*








poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział 3

 Oddałabym wszystko, aby chociaż przez chwilę było tak jak kiedyś...

   Następne kilka godzin ciągnęło się w nieskończoność, najpierw okropna rozgrzewka w której musiałam brać udział a potem musiałam biegać i podawać piłki tym piłkarzykom jak by sami nie mogli sobie poradzić, bolały mnie wszystkie mięśnie, głowa pulsowała a serce waliło tak jak by chciało się wyrwać, moja kondycja naprawdę była w opłakanym stanie ale odkąd przestałam tańczyć jedyny wysiłek jaki podejmowałam to sprzątanie czy też droga do szkoły i domu, na dodatek musiałam znosić śmiech i dogadywanie piłkarzy którzy mieli nadzwyczaj dobre humory, a zwłaszcza jeden, nazywał się Piszczek o ile dobrze wywnioskowałam z krzyków trenera który ciągle coś do niego mówił , był polakiem przy każdej okazji mówił coś do mnie albo zwyczajnie się śmiał, miałam go serdecznie dosyć tak samo jak Kryspina który zafundował mi to wszystko. W pewnym momencie znudziło mi się rzucanie piłek więc zaczęłam kopać je w stronę boiska, pech chciał że już druga piłka trafiła prosto w głowę Piszczka, teraz to ja miałam okazję się pośmiać, w końcu dostał za swoje. Usłyszałam gwizdek a piłkarze zaczęli schodzić z boiska, upadłam na ziemię, byłam totalnie wyprana z sił, moje oczy zamykały się mimowolnie, nie miałam czasu nawet wypić rano kawy, chciałam w  tym momencie znaleźć się w swoim wygodnym łóżku, zasnąć i nie obudzić się dopóki nie będę całkowicie wyspana a ból przestanie istnieć. Jedynym plusem było to że opuścił mnie kac, przynajmniej tak mi się wydawało, nie potrafiłam rozróżnić bólu który powodował kaca a bólu z wyczerpania, obydwa były okropne.
-Wstawaj mala, za 15 minut widzę cię w sali konferencyjnej - usłyszałam głos osoby stojącej nade mną, otworzyłam oczy  i zobaczyłam Kryspina.
-Nienawidzę cię - odpowiedziałam ochrypłym głosem, Kryspin nie odpowiedział nic zobaczyłam tylko że odchodząc uśmiechnął się pod nosem co wzbudziło we mnie jeszcze większą złość w stosunku do niego. Ociężale wstałam z ziemi, podeszłam do ławki gdzie stała butelka z wodą, upiłam z niej ogromną ilość wody, zabrałam swoje rzeczy i udałam się do środka szukając jakiejś łazienki gdzie mogłabym się przebrać. Po kilku minutach znalazłam odpowiednie pomieszczenie, weszłam do środka gdzie przebrałam się i poprawiłam makijaż, już miałam wychodzić gdy usłyszałam dźwięk swojego telefonu, dzwoniła Sara, usiadłam na ziemi wciskając zieloną słuchawkę.
- Dziewczyno co się z tobą dzieje ? dzwoniłam tyle razy, myślałam że coś ci się stało. - powiedziała zdenerwowana Sara.
-Spokojnie żyje, chociaż blisko było. Spotkałam rano Kryspina, zabrał mnie na trening piłkarzy, dlatego nie odbierałam, jestem wykończona.- powiedziałam opierając głowę o ścianę.
-Dzisiaj powtórka ?
-Zobaczę co da się zrobić, jak tylko będę coś wiedzieć zadzwonię.- powiedziałam po czym rozłączyłam się.
Wyszłam z łazienki rozglądając się za pomieszczeniem które mogło by być salą konferencyjną, Kryspin dał mi 15 minut więc byłam już lekko spóźniona ale to nie moja wina mógł mi chociaż powiedzieć gdzie to jest, Znalazłam się przed jakimiś drzwiami zza których było słychać głosy postanowiłam więc że sprawdzę czy to aby nie to miejsce do którego miałam przyjść, zapukałam a następnie z ogromną siłą otworzyłam szeroko drzwi, wszystkie spojrzenia zostały skierowane w moją stronę, również Kryspina u którego można było wyczytać złość z twarzy.
-Przepraszam zgubiłam się - spojrzałam na nich przepraszającym wzrokiem i posłałam słodki uśmiech a następnie usiadłam na krześle które gestem ręki wskazał mi Kryspin. Okropnie się nudziłam, Kryspin gadał coś do piłkarzy po niemiecku czego kompletnie nie rozumiałam przez co podwójnie się nudziłam, siedziałam rozglądając się wokoło, po minach piłkarzy mogłam wywnioskować że to co przedstawia Kryspin jest naprawdę mało interesujące.W pewnym momencie zadzwonił mój telefon, szybkim ruchem zerwałam się jednak zapominając że znajduje się on na moich kolanach, spadł na ziemię z ogromnym hukiem rozpadając się na wszystkie możliwe części, spojrzałam na Kryspina który który przewrócił oczami i wypuścił powietrze powstrzymując się przed wybuchnięciem, spojrzałam w stronę piłkarzy którzy patrzyli na mnie z politowaniem jak by wiedzieli co może oznaczać zły Kryspin, jedynie Piszczek zaczął się śmiać pod nosem, uśmiechnęłam się nieśmiało, powiedziałam tylko ciche "przepraszam" a następnie zaczęłam zbierać i składać mój telefon w całość. Przed następną godzinę siedziałam prawie bez ruchu aby znowu nie zwracać na siebie szczególnej uwagi, chociaż mimo tego co chwilę jakiś piłkarz patrzył w moją stronę jak by oczekiwał zrobienia znowu czegoś głupiego w moim wykonaniu. Kryspin zakończył swoją gadkę i wszyscy zaczęli się zbierać, postanowiłam poczekać aż wszyscy wyjdą i wtedy swobodnie się ulotnić, jednak jeden z piłkarzy zaczął coś mówić po polsku w stronę Kryspina.
- Robimy dzisiaj małe przyjęcie u mnie może wpadniesz? wraz ze tą małą? - powiedział zwracając się w moją stronę. Szczerze mnie zirytował, ja mam imię a poza tym powiedział to w taki sposób jak bym była jakimś dodatkiem do Kryspina.
-No pewnie że wpadniemy, Lenka ostatnio lubi takie imprezki - powiedział Kryspin, patrząc na mnie ze swoim szyderczym uśmiechem, uśmiechnęłam się sztucznie, panowie zaczęli ustalać szczegóły a ja postanowiłam jak najszybciej opuścić to pomieszczenie. Idąc korytarzami, szukając drogi do wyjścia zastanawiałam się nad wymówką jaką mogła bym użyć aby zostać w domu dzisiejszego wieczoru, wychodząc z budynku wpadł mi do głowy świetny plan. Czekając na Kryspina przy jego samochodzie postanowiłam napisać smsa do Sary, wyjęłam telefon z torebki i wystukałam następującą treść " powtórka z wczoraj jak najbardziej ! tylko  wcześniej coś załatwię, spotkajmy się o 22 przed tym klubem co ostatnio " wysyłając zobaczyłam Kryspina zbliżającego się w stronę samochodu, schowałam telefon do kieszeni i wsiadła do samochodu. Przez całą drogę milczałam, nadal nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Poczułam wibrację swojego telefonu, wyciągnęłam go z kieszeni a następnie odczytałam wiadomość " już nie mogę się doczekać, będę na pewno ! " uśmiechnęłam się pod nosem.
-Impreza zaczyna się o 18, więc przyjadę po ciebie o 17.30 - odezwał się Kryspin, podjeżdżając pod blok.
-Okej będę czekać - uśmiechnęłam się lekko, i wysiadłam z samochodu kierując się w stronę drzwi wejściowych, uśmiechałam się do siebie, miałam genialny plan i musiałam zrobić wszystko aby wypalił, w myślach dopracowywałam każdy szczegół aby wszystko się udało. Weszłam do mieszkania, od razu udałam się do mojego pokoju, dochodziła 16 więc miałam ponad półtorej godziny aby się przygotować, wzięłam szybki prysznic, następnie stanęłam przed szafa z ogromnym znakiem zapytania dotyczącym mojego ubioru, chciałam wyglądać wspaniale ale tak też się czuć, po kilkunastu przymiarkach udało mi się coś wybrać, zrobiłam lekki makijaż oraz wysuszyłam i ułożyłam włosy. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, od dawna nie widziałam siebie takiej zadowolonej, pełnej radości i optymizmu. Mimo że nie byłam pewna czy aby na pewno uda się dzisiejszy wieczór uśmiech nie schodził mi z twarzy. Wyszłam na balkon aby się trochę przewietrzyć, patrzyłam na to miasto, ludzi oraz dzieci, jestem tutaj zaledwie kilka dni a czuje się o wiele lepiej niż w Polsce, mimo tego że tęsknie za bratem, Blanką i Kacprem to czuję jak bym odnalazła dawną siebie, tą  dziewczynę którą byłam przed wypadkiem rodziców, roześmianą i optymistycznie nastawioną do życia, zero smutku, płaczu i użalania się nad sobą i swoim losem, tak, ta wersja o wiele bardziej mi się podobała i tego postanowiłam się trzymać. Zauważyłam samochód Kryspina podjeżdżający pod mieszkanie, zabrałam swoją torebkę, przeczesałam lekko włosy ręką i zeszłam po schodach, zamknęłam drzwi na klucz a następnie wsiadłam do samochodu. Zdziwił mnie lekko Kryspin, ubranego w koszulę i marynarkę, zastanawiało mnie gdzie on się przebrał, przecież nie było go w domu, jednak wolałam nie pytać, szczerze to nie obchodziło mnie to za bardzo. Jadąc po drodze mijaliśmy klub w których byłam ostatnio z Sarą, na sam jego widok uśmiechnęłam się pod nosem. Po 20 minutach byliśmy na miejscu,wysiadłam z samochodu a moim oczom ukazał się piękny, duży dom, do którego prowadziła wąska alejka ozdobiona kwiatami po obu stronach, szłam zaraz za Kryspinem a drzwi otworzył nam Piszczek zanim zdążyliśmy zapukać. Weszliśmy do środka gdzie od razu można było dosłyszeć głosy piłkarzy rozmawiających po niemiecku, czułam się trochę nieswojo jednak mam być tutaj tylko chwilę więc myślę że dam radę. Zostałam porwana przez żonę Łukasza - Ewę do kuchni gdzie siedziała blondynka jak się okazało nazywała się Agata i była żoną Kuby Błaszczykowskiego, obie panie się przyjaźniły więc przy każdej takiej okazji spędzały razem czas jednocześnie pilnując swoich mężów oraz ich kolegów. Siedziałam razem z nimi jakieś dwie godziny, były naprawdę miłe albo przynajmniej się starały jednak nie byłam dziś zbyt przyjazna do rozmów więc odpowiadałam im pojedynczymi słowami albo po prostu przytakiwałam i uśmiechałam się.
Nerwowo spoglądałam na zegarek wiszący na ścianie oraz piłkarzy którzy znajdowali się w salonie, w pewnym momencie Kryspin udał się po coś do samochodu, zauważyłam również Piszczka kierującego się w stronę schodów prowadzących na górę, w końcu, to była moja szansa wyrwania się  stąd.
-Przepraszam, mogła bym skorzystać z łazienki ? - spytałam nieśmiało.
-Oczywiście, po schodach a następnie w prawo - odpowiedziała z uśmiechem Ewa.
Natychmiast wstałam i czym prędzej udałam się na górę, najwyraźniej miałam dzisiaj szczęście ponieważ właśnie z wtedy z pokoju wyszedł Łukasz, uśmiechnęłam się na jego widok, mijając go chwyciłam jego rękę i zaciągnełam go łazienki zamykając drzwi na klucz.
-Ej mała, ja mam żonę - powiedział lekko zszokowany.
-Proszę cię, ja nie chce cię zgwałcić, spokojnie, mam sprawę i liczę że mi pomożesz - popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem.
-A co za to będę miał ? - zapytał unosząc jedno brew do góry.
-Dziękuje ode mnie, a poza tym należy mi się za to że się ze mnie wyśmiewałeś cały czas. Pomożesz czy nie?
-No dobra mów - powiedział opierając się o szafkę.
-A więc, chodzi o to abyś zatrzymał tutaj Kryspina do rana, a najlepiej upił go żeby spał.- powiedziałam zagryzając wargę.
-Aha, ciekawe, a ty wtedy będziesz w ? - powiedział krzyżując ręce na piersi.
-W klubie, obiecałam przyjaciółce że przyjdę, nie mogę jej teraz tak zostawić.
-A co powiesz Kryspinowi ? -
-Coś wymyślę, ból głowy, brzucha, zęba, ręki, mdłości, zawroty głowy, cokolwiek, z tym sobie poradzę ale muszę mieć pewność że nie wyjdzie on stąd przed 4. - powiedziałam na jednym oddechu, chciałam jak najszybciej załatwić tę sprawę.
-Myślę że da się zrobić - powiedział po krótkim namyślę.
-Naprawdę ?! - spojrzałam na niego z ogromnym uśmiechem.
-Ale czekaj, dlaczego prosisz o to właśnie mnie ?
-Bo tylko ciebie znam lepiej, jesteś polakiem więc przynajmniej się z tobą dogadam a poza tym impreza jest u ciebie.
-Dobra niech stracę, zgadzam się, ale pod jednym warunkiem, nie upijesz się, wrócisz przed 4, będziesz rozsądna. - powiedział grożąc mi  palcem przed oczami.
-To są 3 warunki, ale tak zgadzam się na wszystkie.
-No to mamy umowę, a teraz zmykam wprowadzać nasz plan w życie.
Piszczek otworzył drzwi łazienki, upewnił się czy nikogo nie ma a następnie zniknął na schodach, zamknęłam  z powrotem drzwi, spojrzałam w lustro, byłam strasznie podekscytowana, teraz wystarczy poudawać i za parę chwil znowu będę tańczyć i bawić się w klubie, powoli wypuściłam powietrze. Wyszłam z łazienki kierując się w stronę schodów na których spotkałam Kryspina, postanowiłam wykorzystać okazję.
-Dobrze że cię widzę, wiesz chyba pójdę do domu, jestem zmęczona i okropnie boli mnie głowa - powiedziałam z grymasem na twarzy masując palcem skroń.
-Odwieźć cię ? - spytał.
-Nie trzeba, znam drogę a świeże powietrze dobrze mi zrobi. -  uśmiechnęłam się lekko w jego stronę.
-Uważaj na siebie, ja nie wiem o której wrócę - powiedział po czym pocałował mnie w czoło i udał się na górę. Ta teraz to uważaj na siebie i słodki buziaczek a rano to chciał mnie zabić no ale cóż, chyba muszę się do tego przyzwyczaić, pożegnałam się z Agatą oraz Ewą mówić im to samo co Kryspinowi, z piłkarzami się nie żegnałam, zresztą i tak nie zauważyli jak wychodziłam, uśmiechnęłam się jedynie do Łukasza na znak tego że udało mi się i teraz wszystko zależy od niego. Nie myślałam że pójdzie tak łatwo, zadowolona wyszłam z domu Piszczków kierując się w stronę klubu, dobrze zapamiętałam drogę więc nie miałam większych problemów z trafieniem. Na miejscu byłam około 22. Z daleka widziałam czekającą przed klubem Sarę, podeszłam do niej i przytuliłam na powitanie, może to dziwne ale trochę tak jak by stęskniłam się za nią.
-To co idziemy ? - powiedziała, biorąc mnie za rękę po czym razem weszłyśmy do klubu.
Ponownie było ogromnie dużo ludzi, wszyscy pili, palili i tańczyli jak szaleni, od razu z Sarą zamówiłyśmy po drinku a następnie udałyśmy się na parkiet gdzie po raz drugi czułam się wspaniale, tym razem nie piłam dużo, chciałam po prostu się zabawić a nie upić dlatego też większość czasu spędziłam po prostu tańcząc, około 3 nad ranem moje nogi odmówiły posłuszeństwa więc postanowiłam wrócić do domu, pożegnałam się z Sarą która świetnie się bawiła i nie zamierzała przestać. Zamówiłam taksówkę, po 30 minutach byłam w domu, mimo że nie było Kryspina, zachowywałam się cicho, zdjęłam buty i ruszyłam po ciemku w stronę schodów, nagle zaświeciło się światło które okropnie raziło moje oczy, zobaczyłam Kryspina opierającego się o ścianę i patrzącego w moją stronę, miałam ochotę zapaść się pod ziemię, moje serce tak strasznie waliło że miałam wrażenie że je słyszę, panowała cisza, patrzyłam w stronę Kryspina nie wiedząc co powiedzieć, on również się nie odzywał, atmosfera robiła się coraz bardziej napięta, z nerwów zaczął boleć mnie brzuch, miałam wrażenie że zaraz zemdleje.
-Spakuj wszystkie swoje rzeczy, jutro o 20 mamy samolot do Londynu. - powiedział oschle kierując się w stronę schodów.
-Ale jak to do Londynu ? - patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
-Nie jestem już menadżerem Borussii, dostałem nową posadę w Londynie więc tam się przeprowadzamy. - najwyraźniej nie chciał udzielać odpowiedzi na następne pytania bo od razu poszedł do swojego pokoju. Byłam zdezorientowana jak również zła ponieważ nie dostałam żadnego racjonalnego wyjaśnienia tej sprawy. Udałam się na górę, wzięłam szybki prysznic cały czas myśląc o tym co powiedział Kryspin, założyłam dresy, koszulkę oraz bluzę, wyszłam na balkon, w mojej głowie pozostało wiele pytań na które nie znałam odpowiedzi, dlaczego Kryspin tak nagle zmienił pracę i z dnia na dzień musimy się przeprowadzić? Oparta o barierkę patrzyłam jak Dortmund budzi się do życia, jak wstaje słońce, jak ludzie wracają z imprez lub z pracy, nie chciałam zostawiać tego miejsca, po raz pierwszy zaczynałam się czuć szczęśliwa w miejscu w którym się znalazłam, mimo że nie nawiedzę tego kraju naprawdę mogłabym tutaj mieszkać, podobało mi się tutaj, poznałam Sarę, z którą podczas tylko kilku dni ogromnie się zżyłam, poznałam tych nieszczęsnych piłkarzy, jednak wydawało mi się że mogłabym ich polubić, mogłabym nawet nauczyć się tego cholernego języka, ale teraz to wszystko stało się nie ważne, znowu muszę wyjechać, znowu pożegnania i  kolejne łzy. Dlaczego zawsze gdy zaznam choć trochę szczęścia ktoś mi je odbiera, czy ja naprawdę jestem stworzona tylko i wyłącznie do smutku i cierpienia? - myślałam nad tymi wszystkim rzeczami a po moim policzku spłynęła łza...


 _____________________________________________________________________________
udało się ;) napisałam w końcu ten nieszczęsny rozdział którego nie mogłam skończyć.
mam nadzieję że się spodoba, następny pojawi się może w weekend tak myślę xd
naprawdę o wiele łatwiej piszę się jeśli wiem że ktoś to czyta i komuś się podoba tak że zachęcam do szczerych opinii na temat rozdziału jak i całego opowiadania ;)


sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 2

Umiesz kłamać? To dobrze, bo właśnie musisz okłamać samą siebie, że wszystko się ułoży.
   
   Resztę nocy spałam spokojnie wtulona w Kryspina, sen nie powrócił jednak pozostanie on na długo w mej pamięci. Otworzyłam oczy jednak szybko zamknęłam je z powrotem, do moich oczu dostawały się rażące promienie słoneczne wpadające przez okno do mojego pokoju, nie miałam siły wstawać, byłam nie wyspana i zmęczona a wszystko to że przez sen który śnił mi się dzisiejszej nocy, nadal nie mogę zrozumieć co mógł on oznaczać. Ospale sięgnęłam po telefon na którym zegar wskazywał prawie 8. Kryspin, który został ze mną w nocy zapewne już jest w pracy. Zmusiłam się do wstania i udałam się do łazienki, w lustrze zobaczyłam dziewczynę, z wymęczonym spojrzeniem, zaszklonymi oczami i bólem wyrysowanym na ustach, czy ja naprawdę nie mogę zaznać choć trochę szczęścia, czy to takie trudne? pytałam sama siebie, oczekując że dostane odpowiedź, obiecałam sobie że będę twarda jednak takie momenty jak chociażby ten sen wytrącają mnie z równowagi spokoju i poczucia chwilowego szczęścia zamieniając w smutek i przywracając wspomnienia. Wzięłam długą kąpiel po której poczułam się wyraźnie lepiej, wysuszyłam włosy i nałożyłam makijaż aby zatuszować ślady nie wyspania, ubrałam się i zeszłam na dół gdzie zapach pysznej porannej kawy unosił się w powietrzu. O dziwo Kryspin siedział właśnie w kuchni czytając jakąś gazetę i popijając kawę.
- Zrobiłem ci kanapki i kawę - powiedział nie odrywając wzroku od gazety.
Wypaliłam wyłącznie krótkie "dzięki" i usiadłam przy stoliku na przeciwko niego, jeżeli tak mają wyglądać nasze codzienne relację to ja chyba podziękuje, z nim nawet pogadać normalnie nie można, jak nie praca to telefon a jak nie telefon to praca. Upiłam łyk kawy, wzięłam do ręki jedną z kanapek kiedy w tym momencie Kryspin złożył gazetę i odłożył ją na bok patrząc na mnie dość nie typowym wzrokiem.
- Powiesz mi co ci się śniło ?- zapytał.
-A ty nie powinieneś być już w pracy ? - palnęłam w nadziei że uniknę odpowiadania na jego pytanie.
Tak myślałam że kiedy do tego dojdzie, przecież chciał wiedzieć dlaczego w środku nocy musi mnie uspokajać jak jakiegoś nawiedzonego człowieka któremu śnią się koszmary.
-Praca może poczekać, obiecałem Adamowi że będę się tobą opiekował a co to wydarzyło się w nocy lekko mnie zaniepokoiło - spojrzał na mnie troskliwym spojrzeniem.
W tym momencie odniosłam wrażenie że wrócił dawny Kryspin, troskliwy, opiekuńczy, z którym można normalnie porozmawiać miałam tylko nadzieję że nie powrócił tylko na chwilę, że nie rzuci się zaraz w wir pracy i znowu zapomni o moim istnieniu. Teraz wiedziałam że mogę mu wszystko powiedzieć a on mi pomoże i pocieszy, ufałam mu, w końcu znałam go od dziecka.
- Śnił mi się wypadek moich rodziców - zaczęłam - najdziwniejsze było to że siedziałam w aucie tego faceta który ten wypadek spowodował jednak nie mogłam zobaczyć jego twarzy, krzyczałam żeby się zatrzymał ale to było na nic a potem nastąpiło uderzenie...
Nastąpiła cisza, Kryspin popatrzył na mnie współczującym wzrokiem, chciał coś powiedzieć jednak w tym samym momencie zadzwonił mój telefon a na wyświetlaczu pojawiła się Sara, no tak kompletnie zapomniałam że byłam z nią umówiona, chwyciłam telefon i pobiegłam do swojego pokoju, Sara zaproponowała że przyjdzie po mnie, podałam jej dokładny adres a gdy tylko się rozłączyła zaczęłam czegoś co mogłabym ubrać, nie lubiłam się stroić tak więc wybranie czegoś odpowiedniego nie zajęło mi dużo czasu, jakieś 5 minut później byłam już gotowa, przeczesałam tylko włosy ręką i zbiegłam na dół.
-Dokąd się wybierasz ? - zapytał Kryspin.
-Wczoraj poznałam dziewczynę - Sarę, jest Polką, umówiłyśmy się na zakupy - powiedziałam upijając ostatni łyk swojej kawy.
-Chciałem cię dzisiaj zabrać do ośrodka.
-Nie ma problemu, powiedz mi tylko gdzie mam przyjść - powiedziałam.
-Dortmund Brockel o 15, poradzisz sobie ? - zapytał z troską.
Tak naprawdę nie miałam pojęcie o czym on mówi ale miałam nadzieję że Sara będzie wiedzieć gdzie to jest i wskaże mi drogę.
-Jakoś zjadę - powiedziałam uśmiechając się.
Do drzwi zadzwonił dzwonek, podbiegłam do Kryspina i pocałowałam do w policzek a następnie ruszyłam w stronę drzwi, przywitałam się z Sara i obie ruszyłyśmy przed siebie. Czas spędzony razem z mijał szybko lecz bardzo miło i sympatycznie, rozmawiałyśmy na przeróżne tematy śmiejąc się na zmianę. Ogromnie się cieszę że poznałam kogoś takiego jak Sara, nie spodziewałabym się że mogę spotkać kogoś takiego.
Po 3 godzinach chodzenia po sklepach, obładowane zakupami postanowiłyśmy odpocząć w jakieś kawiarni, zdałam się na Sarę ponieważ doskonale znała najlepsze miejsca w tym mieście. Po chwili zadzwonił mój telefon, dzwonił Kryspin który chciał powiedzieć tylko abym nie przychodziła w miejsce o którym mówił rano oraz że wróci późno ponieważ musi coś załatwić. Może to i lepiej wcale nie miałam ochoty nigdzie iść a zwłaszcza do jego pracy gdzie pewnie musiała bym poznawać sporą ilość Niemców, to nie dla mnie.
-Zabieram cię dzisiaj na dyskotekę - palnęła w pewnym momencie Sara.
-Dokąd ? - spytałam zaintrygowana.
-Jest tutaj w Dortmundzie świetny nocny klub, pójdziemy się trochę rozerwać, zgódź się proszę - patrzyła na mnie błaganym wzrokiem, nie miałam serca odmówić.
-Kryspin wraca późno więc nawet pewnie nie zauważy że mnie nie ma, zgoda - uśmiechnęłam się.
Sara aż podskoczyła z radości, również cieszyłam się z tego że gdzie wyjdę, tak naprawdę nie chodziłam nigdy na żadne dyskoteki, jedynie ogniska czy krótkie wypady wraz z przyjaciółmi bez alkoholu czy innych używek, Adam zawsze dbał abym nie stała się taka jak on w moim wieku, wieczny imprezowicz który miał ciągle kaca, a alkohol oraz papierosy były jego najlepszym przyjacielem zaraz po Kryspinie. Około 15 pożegnałyśmy się z Sarą przed kawiarnią i każda ruszyła w swoją stronę, znałam już drogę do domu więc nie było potrzeby aby mnie odprowadzała. O 19 miała po mnie przyjść a następnie razem miałyśmy udać się do klubu. Miałam więc 4 godziny aby się przygotować, wróciłam do domu w którym panowała totalna cisza, po części byłam do tego przyzwyczajona, ponieważ nawet jak mieszkałam w Polsce rzadko kiedy mogłam zastać Adama w domu, nawet w nocy znikał gdzieś i wracał nad ranem wykończony, nigdy jednak nie chciał powiedzieć co robi. Zrobiłam sobie coś do jedzenie a następnie zamierzałam włączyć tv jednak zrezygnowałam, przecież tu nawet nie będzie żadnego polskiego kanału. Usiadłam na swoim łóżku w laptopem na kolanach, sprawdziłam pocztę oraz parę innych stronek, udało mi się przez chwilę porozmawiać z Blanką na skype, cieszyłam się że słyszę głos przyjaciółki, tęskniłam za nią i mimo że poznałam Sarę z którą bardzo dobrze się dogadywałam chciałam aby Blanka była tutaj przy mnie. Brakowało mi kogoś bliskiego, z kim miałabym porozmawiać bez względu na porę  dnia, czy nocy. Kryspin był cały czas poza domem, i nie miałam z kim spędzać czasu. Dochodziła 17.30 kiedy pożegnałam się z przyjaciółką. Wzięłam szybko prysznic a następnie stałam przed szafą zastanawiając się co ubrać, po kilku przymiarkach wybrałam w końcu jakiś  zestaw. Wysuszyłam włosy , uczesałam je i nałożyłam makijaż.  Miałam dziś świetny humor, byłam strasznie podekscytowana tym że chodź raz będę się bawić jak normalna nastolatka. Spojrzałam na zegarek, i miałam jeszcze chwilkę dla siebie. Wyszłam na balkon, aby odetchnąć chwilę świeżym powietrzem. Nie byłam na nim długo, gdyż usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko ubrałam buty, wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy i  otworzyłam drzwi. Przede mną stała brunetka, z rozpuszczonymi włosami. Przywitałam się z nią, obdarzyłam uśmiechem i razem poszłyśmy w kierunku klubu.
Idąc na imprezę miałam tylko jeden cel - dobrze się bawić. Wyrwać się z poczucia realności, rozpocząć zupełnie nową przygodę. Pierwszy raz szłam na prawdziwą nocną dyskotekę.
- Zapowiada się noc pełna wrażeń - uśmiechałam się na samą myśl o planach, atrakcjach jakie mnie czekają.
Noc była ciepła, po około 15 minutach byłyśmy na miejscu. Już niebawem rozpocznie się długo oczekiwana zabawa mająca na celu zmienić wszystko.Muzyka grała. W środku była masa osób.  Na samym wejściu zostałyśmy poczęstowane piwem. To mój pierwszy raz gdy pije alkohol. Zdawałam sobie jednak sprawę, że jeżeli nie wypije to wyjdę na sztywną i nikt nie będzie chciał ze mną rozmawiać. Postanowiłam szybko wypić swoją puszkę. Kiedy jakiś chłopak sięgnął po mój kieliszek, zaprotestowałam, jednak bez powodzenia- kieliszek był już napełniony, nie chciałam wyjść na dziwoląga, dlatego wypiłam od razu całą zawartość. Po pierwszym kieliszku były kolejne, a razem z Sarą piłyśmy bez opamiętania. Impreza coraz bardziej się rozkręcała. Wraz z Sarą królowałyśmy na parkiecie, tańczyłyśmy cały czas, nie czułam zmęczenia, miałam w sobie pełno energii, alkohol który buzował w mojej głowie sprawiał że czułam się jak na skrzydłach. Pierwszy raz czułam się tak beztrosko i swobodnie. Mijały godziny, a my sączyłyśmy drinki  bawiąc się świetnie. Nie przejmowałam się niczym, wszystkie smutki i troski wyparowały jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, chciałam aby ten stan trwał wiecznie.
   Nad ranem klub świecił pustkami, po kątach leżało parę osób którzy najwyraźniej nie mogli oprzeć się snu. Siedziałyśmy z Sarą przy barze popijając ostatnie drinki, muzyka ucichała z każdą minutą. Postanowiłyśmy opuścić klub, lekko chwiejącym krokiem szłyśmy ulicami Dortmundu budzącego się do życia, prawie nie rozmawiałyśmy, żadna z nas nie miała na to siły, w pewnym momencie skręciłyśmy w jedną w ciemnych uliczek nie wiedziałam dokąd idziemy, nie byłam tutaj nigdy wcześniej.
-Dokąd idziemy ? - spytałam, spoglądając na Sarę zmęczonym wzrokiem.
-Zobaczysz - odpowiedziała krotko.
Postanowiłam więcej o nic nie pytać mimo tego iż byłam ciekawa dokąd zmierzamy. Po jakiś 15 minutach znajdowałyśmy się przed starym dużym budynkiem,  weszłyśmy do środka przez okno, następnie po schodach udałyśmy się na górę gdzie znajdowało się średniej wielkości pomieszczenie w którym poustawiane były jakieś krzesła, stolik na którym leżały puszki po piwie, paczka papierosów i butelki z wodą,  a nawet kanapa  na której leżał koc, w oddali znajdował się balkon o ile można to tak nazwać.
-To stara cegielnia, mój drugi dom - powiedziała siadając na kanapie.
-Drugi dom ? Dlaczego ? - zapytałam lekko zmieszana.
-Bo nie chce wracać do tego idealnego domu, w którym muszę być grzecznym dzieckiem, dobrze się uczyć i przestrzegać manier - powiedziała odpalając papierosa - to nie dla mnie, moi rodzicie nie widzą tego że ja się duszę w tym ich świecie, dla nich najważniejsze jest co powiedzą inni, jaką będą mieć opinie na nasz temat, nie ważne czy ja jestem szczęśliwa, ważne żeby było tak jak oni sobie tego życzą. - mocno zaciągnęła się dymem a następnie powoli wypuszczała go z ust, po czym kontynuowała swoją opowieść.
-Dlatego też większość dni spędzam tutaj, w klubach, czy po prostu w parku gdzie spotkałam ciebie, tutaj jest tak jak ja chce, nikt nie mówi mi co mam robić, sama decyduje kogo poznaje nikt nie dyktuje mi warunków.
-A co na to twoi rodzice ?
-Nawet nie zauważają że mnie nie ma, pracują dzień i noc, teraz są wakacje więc tym bardziej nie zawracają na mnie uwagi, zostawiają tylko durne karteczki że wrócą późno albo na drugi dzień i pieniądze żebym mogła sobie coś kupić.Czuję się jak bym w ogóle nie miała rodziców, nie mam rodzeństwa przez co czuje się samotna i odrzucona,nigdy od żadnego z nich nie usłyszałam szczerego"kocham cię", nigdy tak naprawdę nie mogłam się przytulić do taty, jeżeli już z nimi rozmawiałam to ciągle mnie pouczali, mówili co mam robić dlatego też cieszę się że poznałam ciebie - uśmiechnęła się a ja odruchowo się do niej przytuliłam.
-A co z twoimi rodzicami ? dlaczego się tutaj przeprowadziłaś ? - spytała znowu wciągając dym do płuc.
-Moi rodzice zginęli w wypadku trzy lata temu, właśnie w Niemczech, dlatego też nienawidzę tego kraju, mieszkałam z bratem jednak musiał wyjechać do pracy, więc Kryspin zaoferował że mogę mieszkać u niego tutaj, nie byłam to tego optymistycznie nastawiona jednak nie miałam wyjścia, brat nie pozwolił by mi samej zostać w Polsce, nie znam języka więc gdyby nie ty siedziałabym całymi dniami sama w domu nudząc się.
-Czeka nas super spędzony czas razem - powiedziała, okrywając na kocem.
Byłyśmy zmęczone więc po chwili spałyśmy głębokim snem. Obudziłam się po kilku godzinach jednak wydawało mi się jak by minęło tylko 5 minut, otworzyłam oczy i zobaczyłam Sarę siedzącą obok  mnie z butelką wody w ręku.
-Jak się czujesz ?  -spytała podając mi butelkę.
-Beznadziejnie - powiedziawszy to, cicho się zaśmiałam, lecz nie na długo gdyż okropny ból przeszył moje ciało, upiłam dość duży łyk wody który ukoił suchość w gardle.
-Żałujesz tej imprezy ? - spytała.
-Chyba żartujesz, nigdy w życiu nie bawiłam się lepiej, dla takiej imprezy jestem w stanie nawet przeżyć znowu tego ogromnego kaca - zaśmiałam się jednak zrozumiałam że to był błąd -Która godzina? - spytałam rozglądając się w poszukiwaniu mojej torebki w której znajdował się telefon.
-Dochodzi 7.
-Więc mam jakąś godzinę aby wrócić do domu nie zauważona - powiedziałam ziewając.
-Idziemy ? 
Przytaknęłam, zaczęłyśmy się zbierać, wypiłyśmy jeszcze jakieś dwie butelki wody które znajdowały się w pobliżu, zabrałam swoje rzeczy, poprawiłam lekko makijaż oraz przeczesałam włosy ręką, ruszyłyśmy w stronę domu, po jakiś 10 minutach wyszłyśmy na drogę z której potrafiłam już  samodzielnie trafić do domu, pożegnałyśmy się a następnie każda poszła w swoją stronę.
Starałam się wejść do domu najciszej jak potrafiłam, przekręciłam klucz w drzwiach prawie nie słyszalnie, zdjęłam buty opierając się o ścianę, nadal męczył mnie kac który powodował lekkie zawroty głowy, na palcach skierowałam się w stronę schodów aby jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju, jednak nie udało mi się to tak jak planowałam. W salonie stała grupka mężczyzn, zapewne piłkarzy których wzrok został skierowany na mnie wraz z Kryspinem którego się najbardziej obawiałam, nastała krępująca cisza a powietrze stało się tak gęste że miałam wrażenie że zacznę się dusić.
-Gdzie byłaś ? - spytał poważnym tonem, w jego oczach widziałam złość.
-U Sary - to była jedyna, mądra odpowiedź na jaką było mnie stać, nie zdołałam wymyślić czegoś bardziej przekonywującego, mój mózg się tymczasowo wyłączył.
-Nie mogłaś zadzwonić, napisać ? dzwoniłem całą noc - ostatnie słowa wypowiedział prawie krzycząc, kompletnie nie zwracając uwagi na to że w tym samym pomieszczeniu znajdują się obcy ludzie.
-Myślałam że nie zauważysz że mnie nie ma, byłeś ostatnio zbyt zajęty - zaczęłam się głupio tłumaczyć.
-To źle myślałaś - odpowiedział szorstko - Masz 15 minut aby się ogarnąć, jedziesz z nami.
-Chyba żartujesz ? - powiedziałam zirytowana.
-No chyba że wolisz żebym zadzwonił do Adama i powiedział o wszystkim, a on straci pracę żeby przyjechać i zaopiekować się swoją nieokrzesaną siostrą - powiedział z ironią - tylko ubierz coś wygodnego, a najlepiej weź coś na przebranie. 
 Miałam ochotę wykrzyczeć mu w twarz że nie mam ochoty nigdzie z nim jechać, zachowywał się jak by miał rozdwojenie jaźni, jeszcze wczoraj był miły a teraz najchętniej wyrzucił by mnie z domu, nie rozumiałam jego zachowania, jednak nie chciałam się kłócić a przede wszystkim nie chciałam żeby zadzwonił do Adama, nie chciałam go martwić, nie mówiąc nic udałam się do łazienki gdzie wzięłam szybki prysznic aby poczuć się choć trochę lepiej, bolała mnie głowa, byłam nie wyspana i obolała a nawet nie mogłam położyć się i pospać tylko musiała słuchać tego kogoś kogo jeszcze nie dawno uważałam za przyjaciela. Związałam włosy w kok, pomalowałam rzęsy tuszem, następnie wybrałam jakieś ciuchy a do torebki schowałam dodatkową bluzkę i spodenki na wszelki wypadek, nie miałam pojęcia co wymyślił Kryspin. Zeszłam na dół, usłyszałam tylko ciche wymruczenie pod nosem "nareszcie" oczywiście Kryspina, wszyscy wyszli na zewnątrz wsiadając do swoich aut, swoją droga to dość dziwne że nie zauważyłam tych aut wracając do domu, chyba alkohol nawet na mój wzrok źle podziałał. Całą drogę przebyliśmy w milczeniu, nie miałam ochoty z nim rozmawiać, oparłam głowę o szybkę i zamknęłam oczy, nim się obejrzałam byliśmy na miejscu, wyszłam z samochodu idąc za Kryspinem w pewnym momencie przyłączyło się do mnie trzech piłkarzy, polaków, przynajmniej tak mi się wydawało, kojarzyłam ich twarze z meczów reprezentacji które oglądałam z Adamem.
-O widzę że tutaj kogoś męczy kac morderca - odezwał się jeden z nich - współczuję ci dziewczyno tego dzisiejszego treningu - powiedział głupio się uśmiechając.
-Co proszę ? jakiego treningu ? - popatrzyłam na niego ze zdziwieniem.
-Dobrowolski powiedział że na pobiegasz dzisiaj trochę z nami, za karę - powiedział drugi, bodajże nazywał się Lewandowski ale imienia nie pamiętałam.
-Nie zmusi mnie do tego - powiedziałam ze złością. 
W tym samym momencie znajdowaliśmy się w budynku, piłkarze pomachali mi a następnie zniknęli w jakiś drzwiach zapewne była to szatnia, szłam przed siebie aż w końcu dotarłam do drzwi za którymi znajdowało się boisko. Zauważyłam Kryspina rozmawiającego z jakimś facetem, podeszłam i usiadłam na ławce obok nich, założyłam okulary a z torebki wyciągnęłam słuchawki, w tym momencie na boisko wbiegło kilkunastu piłkarzy, chciałam założyć słuchawki aby nie słyszeć ich śmiechów oraz choć trochę odpocząć jednak podszedł do mnie Kryspin.
-Wstawaj, dzisiaj biegasz z nimi a potem pobawisz się w podawanie piłek - powiedział z szyderczym uśmiechem.
-Nie mam najmniejszego zamiaru - wypaliłam.
-Czyli jednak mam zadzwonić do Adama ? 
Byłam na niego tak zła że miałam ochotę połamać mu ten cudowny nosek a w jego umięśniona klatę która była skryta pod koszulą powbijać szpilki. Wstałam ze złością, założyłam słuchawki i wyminęłam Kryspina uderzając o jego bark, czułam wzrok wszystkich piłkarzy na sobie, facet z którym przed chwilą gadał Kryspin krzyczał coś do nich po niemiecku. Chciałam aby ten dzień jak najszybciej się skończył.


 __________________________________
no hej :D
z wielkim trudem ale w końcu napisałam ten rozdział, mam nadzieję ze się będzie podobał,
mnie osobiście podoba się średnio ;x
jeżeli komuś się spodoba mój blog i chciałby być informowany o nowościach niech zapiszę się w zakładce informowani ;*
będę wdzięczna za szczere komentarze po przeczytaniu ;*